- Uznaliśmy, że propozycje te nie zostały dostatecznie przedyskutowane z organem założycielskim, czyli władzami miasta i Radą Miasta ani z pracownikami - twierdzi wiceprezydent Chorzowa Joachim Otte, który pełni też funkcję przewodniczącego Rady Społecznej Szpitala.
- Jest obawa o miejsca pracy, w końcu pracujemy tam już tyle lat. Kto nas przyjmie z pięćdziesiątką na karku? Po ostatnim zebraniu Rady odetchnęliśmy trochę i czekamy, co będzie dalej - twierdzi Irena Wypiór, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Plan oszczędnościowy w szpitalu wdrażany jest od jesieni. Od tego czasu w lecznicy pracuje o 36 osób mniej - część odeszła na emerytury, niektórym nie przedłużono umów na czas określony, a niektórzy dostali wywodzenia. Wprowadzono tzw. budżetowanie oddziałów, by zredukować koszty.
- Chodzi o to, by nie doprowadzić do dalszego zadłużania placówki. Do tej pory oszczędności wyniosły około 1,3 miliona złotych z 1,7 zaplanowanych - tłumaczy Jerzy Szafranowicz, dyrektor szpitala.
Sytuacja finansowa lecznicy pogorszyła się po tym, jak w ubiegłym roku Narodowy Fundusz Zdrowia zmienił zasady rozliczania kontraktów i nadwykonań. Szpitalowi przestały się opłacać zabiegi kardiologii inwazyjnej wykonywane w Pracowni Hemodynamiki przez Polską Grupę Medyczną.
- Nadwykonania w pracowni płacone są w 100 procentach, ale za to innym oddziałom kontrakty zostały obcięte nawet o 30-40 procent. Tych strat nie rekompensuje zysk z umowy z PGM, który wynosi w skali roku około 550 tys. zł (to 30 procent z kontraktu, bo 70 procent trafia do PGM) - kontynuuje Szafranowicz. - Szukaliśmy więc sposobu by obejść ten mechanizm bez rezygnacji z pracowni, która przyjmuje pacjentów z całego regionu - dodaje. Na propozycję przejęcia pracowni przez szpital nie przystała PGM, kolejna propozycja dotyczyła wydzierżawienia Grupie całego oddziału. - Na dzierżawie zyskalibyśmy 800-900 tys. rocznie, nie licząc jednorazowego odszkodowania - 4 mln zł. Owszem "pozbywalibyśmy" się czegoś swojego, ale też problemu - dodaje dyrektor.
Sposobem na łatanie budżetu miała być też likwidacja dermatologii. Problem jest również z oddziałem położniczym, na którego modernizację potrzeba około 5 milionów złotych. Ani szpital, ani gmina takich pieniędzy nie ma. Dlatego i ten oddział zdaniem dyrektora powinien być oddany w prywatne ręce. - Może położnictwo zmieści się w odnawianym pawilonie I. Jeśli nie, będziemy szukać pieniędzy na modernizację budynku, gdzie obecnie mieści się oddział położniczy. Myślę, że byłby to absurd, gdyby doszło do prywatyzacji z powodu niesprawiedliwego kontraktowania - twierdzi Joachim Otte.
W ubiegłym tygodniu prezydent Marek Kopel i dyrektor spotkali się w tej sprawie z szefem katowickiego oddziału NFZ. - Padły zapewnienia, że NFZ postara się o wyrównanie dla naszego szpitala. Liczymy, że pieniądze te trafią do nas w przeciągu dwóch, trzech miesięcy. Inaczej znów trzeba będzie rozpatrzyć sposoby na oszczędzanie. Ale zgody na pozbywanie się oddziałów nie będzie - zapewnia Otte.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?