Katarzyna Wilczok, historyk, od kilku lat bada przebieg stanu wojennego w Chorzowie. Zbiera materiały fotograficzne oraz spisuje relacje świadków tamtych wydarzeń. Efektem jej pracy jest wystawa, którą we foyer Chorzowskiego Centrum Kultury można oglądać przez kilka najbliższych tygodni.
Był ranek 13 grudnia 1981 roku, gdy pierwsi chorzowianie odczuli na własnej skórze stan wojenny i skutki pierwszej operacji o kryptonimie "Azalia" - odcięto łączność telefoniczną. W kraju pojawiają się pierwsze ofiary, do których nie dojeżdżają karetki. Czy takie osoby były również w Chorzowie? - Nie dotarłam do takich informacji, ale to nie jest wykluczone - przyznaje Katarzyna Wilczok.
Kolejna operacja o kryptonimie "Jodła" polegała na internowaniach. Zatrzymano przewodniczących komisji zakładowych z większych zakładów pracy, a także osoby śledzone przez Służbę Bezpieczeństwa, określane jako radykalne lub ekstrema "Solidarności". Na terenie byłego województwa katowickiego internowano 1911 osób (na wydanych 2021 decyzji o internowaniu), a 77 zatrzymano w Chorzowie. Były to przede wszystkim osoby mieszkające w naszym mieście lub zatrudnione w największych zakładach m.in. hutach "Kościuszko" i "Batory", działające w Komitecie Obrony Więzionych za Przekonania czy Konfederacji Polski Niepodległej.
Antoni Sorichta wraz z żoną w Chorzowie prowadził rodzinny dom dziecka. Podczas Bożego Narodzenia w 1981 roku był internowany - przewieziono go do ośrodka odosobnienia w Zabrzu Zaborzu. Szczególnie zapadł mu w pamięci wieczór wigilijny. - Jednym ze współwięźniów był przewodnik po klasztorze w Częstochowie, opowiadał nam o początkach chrześcijaństwa - wspomina. - Dla internowanych to były bardzo trudne święta. Nasze rodziny nawet nie wiedziały, gdzie jesteśmy przetrzymywani - dodaje.
Pan Antoni szczególnie wspomina szopkę, którą więźniowie wykonali kilka dni przed świętami. - Udało mi się otworzyć jedną z nieczynnych sal. Znalazłem tam brzeszczot - mówi. Więźniowie postanowili z niego skorzystać, a potrzebne rzeczy znaleźli... w śmietniku. - Mimo strasznego mrozu wyprowadzano nas na spacery. Aby się ogrzać musieliśmy biegać. Dzięki bliskości śmietnika udało nam się dostać styropian, watę i kartony - wyjaśnia. - Wśród więźniów sporo było artystów. Dzięki ich talentowi udało się stworzyć niemałą szopkę z krajobrazem i postaciami. Była jedną z ładniejszych, jakie widziałem. Radość ze świąt Bożego Narodzenia w 1981 roku ograniczały przede wszystkie obostrzenia wynikające ze wprowadzenia stanu wojennego.
- To był smutny okres, a od tego czasu zaczęto sobie życzyć spokojnych świąt, bo tamte takie nie były - tłumaczy Katarzyna Wilczok.
W Chorzowie strajków nie było. Po pacyfikacji kopalni "Wujek" ludzie zaczęli się bać. Wojsko i milicja używały twardej amunicji. Przed świętami na sklepowych półkach wybór był jeszcze mniejszy niż wcześniej. - Więcej towarów było reglamentowanych. Podejrzewam, że leżały wówczas w magazynach. Miało to poniekąd uzasadnić słuszność wprowadzenia stanu wojennego - wyjaśnia Wilczok. Dodaje, że bardzo trudno jest zdobyć materiały ilustracyjne z tamtych czasów. - Jeżeli ktoś posiada fotografie, dokumenty lub inne przedmioty z tamtych lat, albo chciałby się podzielić swoimi wspomnieniami to bardzo proszę o kontakt przez ChCK - apeluje.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?