Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chorzów. W Centrum Integracji Międzypokoleniowej potrzeba żywności. Dary dla osób z Ukrainy rozchodzą się w mgnieniu oka

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Centrum Integracji Międzypokoleniowej w Chorzowie prowadzi zbiórkę darów dla osób z Ukrainy. Obecnie najbardziej potrzeba tu żywności.
Centrum Integracji Międzypokoleniowej w Chorzowie prowadzi zbiórkę darów dla osób z Ukrainy. Obecnie najbardziej potrzeba tu żywności. Marcin Śliwa
Centrum Integracji Pokoleniowej od miesiąca z sukcesem prowadzi zbiórkę darów dla Ukrainy i osób uciekających przed wojną. Niestety, potrzeby wciąż są ogromne, rosną z dnia na dzień, a akcja CIM opiera się głównie na wsparciu firm i osób prywatnych.

W sobotę 26 lutego rozpoczęła się zbiórka darów dla osób z miasta partnerskiego Chorzowa - Tarnopola. Okazało się, że społeczny odzew na akcje pomocową był ogromny. Zebrane przez kilka dni rzeczy trafiły także do Lwowa, a to co nie pojechało do Ukrainy, wspomogło osoby, które znalazły schronienie na Śląsku.

- Mieliśmy dużo darów i postanowiliśmy się nimi dzielić z osobami z Ukrainy, które są u nas w Chorzowie, choć okazało się, że trafiają tu także osoby, które znalazły schronienie w miastach ościennych. Mamy stałą grupę około 150 osób, które przychodzą do nas codziennie - tłumaczy Marta Jakubczyk, dyrektorka Centrum Integracji Międzypokoleniowej w Chorzowie.

Wielki społeczny zryw pozwolił znacząco wesprzeć osoby przyjeżdżające na Śląsk w pierwszym miesiącu. Niestety, akcja pomocowa prowadzona w Centrum Integracji Międzypokoleniowej opiera się tylko na darach przekazywanych przez osoby prywatne i firmy. Jedynymi rzeczami, których wciąż jest spory zapas są ubrania.

Brakuje żywności. Ten tydzień uratowali Koreańczycy

- Wszystkiego nam brakuje. Jeżeli chodzi o jedzenie sytuacja jest dramatyczna. Wszystko co mamy, jest na bieżąco wydawane, a możemy polegać jedynie na indywidualnych darczyńcach. Najbardziej podstawowe produkty, takie jak mleko, mąka, cukier, makaron, konserwy rozchodzą się w kilka minut. Wcześniej prosiliśmy o żywność z długim terminem ważności, ale w tej chwili obrót jedzeniem jest tak duży, że przyjmujemy wszystko, łącznie ze śmietaną i jajkami. Wszystko schodzi - mówi Marta Jakubczyk.

Lokalna społeczność od miesiąca otwiera serca i portfele, na dużą skalę wpierając osoby, które musiały uciec ze swoich domów przed wojną. Ten rodzaj działania w naturalny sposób powoli się wyczerpuje.

- Trudno mieć do ludzi jakiekolwiek o to pretensje, pomógł każdy kto mógł, a darów było naprawdę bardzo dużo. Większość z nich pojechało do Ukrainy. Nie każdy ma na tyle środków i możliwości, żeby regularnie kupować jedzenie - jak ktoś wydał w zeszłym miesiącu kilkaset złotych, to wątpię, żeby teraz mógł znów tyle wydać. Są już wdrożone dotacje, liczymy na to, że pieniądze z naszych podatków będą wydawane przez rząd również na ten cel - mówi Marta Jakubczyk.

Sytuację uratowała jednak pomoc, która przyszła z niespodziewanej strony.

- Dostaliśmy bardzo duży zastrzyk pomocy od Koreańskiego Kościoła Zielonoświątkowego z Chorzowa. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Gdyby nie ich wsparcie na ten tydzień, to nie mielibyśmy już czego wydawać - wyjaśnia Marta Jakubczyk.

Wsparcie przekazane przez Koreański Kościół ma trafić do CIM również w przyszłym tygodniu. To efekt zbiórki prowadzonej przez pastora wśród członków chorzowsko-katowickiego zboru. Do zrzutki włączyła się także społeczność Kościoła Zielonoświątkowego, która na co dzień żyje w rodzimej Korei.

Następne wyzwania to praca i mieszkanie

Pracownicy i wolontariusze CIM codziennie rozmawiają z osobami z Ukrainy. Jak przekonują, każda z nich chce znaleźć w Polsce prace. Często gotowe są do wykonywania zadań poniżej swoich kwalifikacji, bo bardzo zależy im na tym, aby się usamodzielnić i mieć środki do życia.

- Spotkaliśmy tu dwie młode dziewczyny, architektki, które pracowały w biurze projektowym. Powiedziały nam, że wezmą wszystko, sprzątanie, mycie okien, zwykłe proste prace. Wszyscy próbują się tutaj jakoś odnaleźć - przekonuje Marta Jakubczyk.

Inaczej wygląda sytuacja osób, które trafiły do Polski w pierwszych tygodniach wojny. Zazwyczaj sporo z nich miało tu rodzinę bądź znajomych, którzy pomagają im odnaleźć się w nowym kraju. Obecnie, pojawia się sporo ludzi nie mających w Polsce żadnych kontaktów i wsparcia bliskich.

- Przybywa coraz więcej osób naprawdę zagubionych, nie mających tu żadnych znajomości, czasami wręcz tylko z reklamówką w dłoni. To są te osoby, które uciekały w popłochu, bo w ich miastach było już bardzo źle. Nie przyjechały "gotowy grunt", do miejsca, gdzie ktoś bliski już na nich czekał, bo pracuje tu na Śląsku - zauważa. - Wszyscy szukają pracy, bardzo dużo osób pyta o mieszkanie lub jakieś inne lokum. Wiemy, że z tym jest już bardzo trudno - kończy Marta Jakubczyk.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto