Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie i śmierć Hanika z Chorzowa wciąż wywołuje falę wzruszeń

Grażyna Kuźnik
Nie zgadzał się z hitlerowskim terrorem i walczył z nim. Zginął dzielnie tak jak żył. 70 lat temu stracił życie na gilotynie. Specjalnie dla Was, opisujemy ks. Jana Machę.

Film Dagmary Drzazgi "Bez jednego drzewa las lasem zostanie", który opowiada o ostatnich chwilach straconego na gilotynie księdza Jana Machy z Chorzowa, otrzymał właśnie nagrodę na 8.Festiwalu Filmów Chrześcijańskich 'Magnificat" w Mińsku na Białorusi. Uznano go za najlepszy film dokumentalny spośród 44 filmów z 16 krajów.

Ksiądz zginął z rąk hitlerowców w Katowicach w 1942 roku. Miał wówczas zaledwie 28 lat. Urodził się w Starym Chorzowie, w rodzinie mistrza ślusarskiego, bardzo patriotycznej, polskiej. Bliscy nazwali go czule Hanik; był wrażliwy, inteligentny, zdecydował się na studia teologiczne w Krakowie. Zaraz po nich objął swoją pierwszą parafię w Rudzie Śląskiej.

Wybucha jednak wojna. W parafii księdza Jana jest wielu powstańców śląskich. Gestapo zna ich adresy, zaczynają się masowe aresztowania. Do księdza zwracają się o pomoc osierocone rodziny, pozbawione środków do życia, a on organizuje dla nich wsparcie. Myśli tylko o tym, jak nakarmić głodnych.

Z czasem zaufanie do niego rośnie. Wkrótce młody ksiądz kieruje pomocą społeczną na całym Śląsku. Publikuje również konspiracyjną gazetkę "Świt" Wie, czym to wszystko grozi. Jego młodszy brat Piotr jest w Auschwitz, ktoś doniósł, że zerwał swastykę. Na Machów ciągle ktoś donosi, są znani ze swoich poglądów. Ale aresztowanie Hanika jest wielkim ciosem dla rodziny.

Gestapo zatrzymało go na dworcu w Katowicach. Torturowany w więzieniu, nikogo nie wydaje. Zgłasza się, żeby brać baty za słabszych współwięźniów. Oprawcy mówią, że to albo wariat, albo święty.

Nie załamuje się nigdy; ze sznurka robi sobie różaniec, a krzyż z drzazgi odłupanej ze stołu. Ten różaniec staje się potem rodzinną relikwią. W lipcu 1942 roku odbywa się parodia procesu. Ksiądz broni się sam. Ale rozumie, że to i tak nie ma znaczenia. Wyrok może być tylko jeden, ścięcie gilotyną. W celi śmierci czeka na egzekucję pięć miesięcy.

Na cztery godziny przed śmiercią pisze list do matki: "Dziękuję za wszystko! Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspominał i zmówił za mnie Ojcze Nasz. Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, ale uważam że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie, bez jednej jaskółki wiosna też zawita...." Rodzina do dzisiaj nie wie, gdzie jest jego grób.

Na cmentarzu w Chorzowie Starym znajduje się jego symboliczna mogiła, tak jak chciał. Na płycie nagrobnej jest jego data urodzenia - 18 stycznia 1914 roku, data święceń kapłańskich - czerwiec 1939 roku, oraz data męczeńskiej śmierci - 3 grudnia 1942 roku. Jest tam także wyryty tekst: "Przechodniu! Ciała mojego tu nie ma, ale odmów w tym miejscu Ojcze Nasz za spokój mojej duszy".

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto