Wigilia dla samotnych Chorzów. Kiedyś spędzał ją w Parku Śl, teraz pomaga ją przygotować

Wigilia dla samotnych Chorzów

To ciepło… To trzeba przeżyć - mówi krótko Łukasz Skałbania z Katowic, kiedy pytamy go o atmosferę, jaka panuje podczas Wigilii dla samotnych, która kolejny raz odbędzie się w Parku Śląskim. Oczywiście 24 grudnia o godz. 15. A na niej wszystko za darmo.

Idea parkowej Wigilii, której pomysłodawcą i organizatorem jest Mikołaj Rykowski, nawiązuje w pewnym sensie do pomysłu krakowskiego restauratora, przygotowującego co roku świąteczny obiad, którym częstuje bezdomnych na krakowskim rynku. Jednak pomysł Rykowskiego jest szerszy. Na Wigilię do Parku Śląskiego nie zaprasza tylko osoby biedny, ale te, które w czasie świąt czują się po prostu samotne.

Wigilia dla samotnych Chorzów. Kiedyś spędzał ją w Parku Śl, teraz pomaga ją przygotować

Jedną z nich dwa lata temu był właśnie Łukasz Skałbania. Jak mówi nie zastanawiał się długo czy iść na tę imprezę czy nie, to był impuls. Bo był sam. - Miasto jest zamknięte na trzy dni, nie ma tutaj co robić. Nawet nie można iść do głupiej biblioteki, posiedzieć przy komputerze i bezmyślnie przeglądać Facebooka - mówi.

Ale dodaje, że od małego nie lubił świąt. Kojarzyły mu się ze "żniwami". - Miałem być grzeczny cały rok i zgarniałem prezenty - mówi. Poza tym te wszystkie świąteczne zwyczaje: łamanie się opłatkiem, tradycyjne potraw do jego ulubionych też nie należały. - W Boga nie wierzyłem, byłem bardzo ateistycznym dzieckiem. Święta to nie było nic miłego - wspomina.

Kiedy wyprowadził się z domu, też świąt nie obchodził. Zaś pasterkę zazwyczaj spędzał w pracy, za barem.

Jednak w jego życiu zaszły duże zmiany. Zdarzyło się, że został sam, a i finansowo też nie było najlepiej. Czuł się wyalienowany.

Wigilia dla samotnych Chorzów: święta kojarzyły mi się ze żniwami

Aż właśnie dwa lata temu trafił na spotkanie wigilijne organizowane przez Rykowskiego. - Ostrożnie podchodziłem do sprawy - wspomina swoją pierwszą wigilię w hali Kapelusz. - Chciałem przyjść, zerknąć, póki jest jedzenie na stole, jeść. Kiedy żołądek się uspokoił, zacząłem widzieć coraz więcej znajomych twarzy osób, które też nie miały co ze sobą począć w święta - kontynuuje.

Zeszłoroczna Wigilia była już inna od poprzedniej. Skałbania wiedział dużo wcześniej, że się odbędzie, można powiedzieć, że miał ją już w planie. - Już byłem na etapie mojej przemiany. To nie było stricte jedzenie i samotność, tu zaczęły wchodzić relacje - dodaje.

W tym roku poszedł krok dalej i postanowił zostać wolontariuszem, chciał pomóc w organizacji tej wielkiej wigilii dla samotnych. Roznosił już plakaty informacyjne, zorganizował spotkanie ze studentami, podczas Wigilii będzie pracował m.in. w dziale porządkowym, ale będzie też chciał przysiąść się do stołów i porozmawiać z uczestnikami.

Wigilia dla samotnych Chorzów. Był uczestnikiem, teraz został wolontariuszem

Co ma w planach na ten rok? Chce wyjechać. Za granicę, zarobić trochę grosza i wrócić do Polski, aby móc rozkręcić coś swojego. W następne święta też chce wesprzeć Mikołaja Rykowskiego, ale jeszcze nie wie w jaki sposób. - Nie ograniczajmy tej wigilii tylko do tego miejsca, bo w tym roku odbywa się jeszcze w dwóch innych (Kanadzie i Irlandii - przyp. red.). Może w przyszłym roku odbędzie się tam, gdzie ja akurat będę? - zastanawia się.

W tym roku zaraz po wigilii w parku pojedzie na drugą, do znajomej. - Fajnie, że ktoś mnie zaprosił. Wcześniej bym tego nie docenił - kończy.