Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tropią nielegalne wysypiska. Ale ludzie i tak śmiecą!

Sławomir Cichy, Monika Pacukiewicz
Problem dzikich wysypisk dotyczy także WPKiW - największe z nich jest na granicy parku i ogródków
Problem dzikich wysypisk dotyczy także WPKiW - największe z nich jest na granicy parku i ogródków fot. Marzena Bugała
Ludzie nie chcą płacić za wywóz śmieci, więc pozbywają się ich na własną rękę. Pół biedy, jeśli wyrzucają je do pojemników i kontenerów należących do spółdzielni czy marketów. Gorzej, jeśli pakują do samochodu i wywożą do lasu albo na obrzeża miasta. Na nielegalnych wysypiskach jest wszystko. Od starego komputera, poprzez kołdry aż po gruz

Sejm opodatkuje śmieci?

Rząd i posłowie mają dość dzikich wysypisk śmieci w lasach, parkach i przydrożnych rowach. Na posiedzeniu Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska 5 maja br. miało miejsce pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o odpadach komunalnych. Zmiany te mają ułatwić gminom wprowadzanie tzw. podatku śmieciowego.

Dotychczas aby zaczął obowiązywać potrzebne było referendum. Większość mieszkańców musiało się zgodzić na dodatkowe obciążenia. Najczęściej jednak nawet jeśli większość głosujących była "za" , brakowało niezbędnej frekwencji która musiała przekroczyć 30 proc. uprawnionych do głosowania.

Tak było m. in. przed rokiem w Sosnowcu i Tychach, gdzie podatek śmieciowy lansowała PO. Zaledwie 16,87 procent mieszkańców Sosnowca wzięło udział w referendum śmieciowym 7 czerwca, a w Tychach było ich jeszcze mniej.

Zygmunt Witkowski, radny z sosnowieckiej Niwki nie ukrywał, że choć całym sercem był za tym referendum, to jednak zakreślił na kartce "nie" i opowiedział się przeciw podatkowi śmieciowemu. - Podpisałem się pod uchwałą o przeprowadzeniu referendum. Liczyłem, że inicjatorzy jego przeprowadzenia obliczą i przedstawią informację, jakie koszty będzie ponosił przeciętny sosnowiczanin. Nie doczekałem się, a głosować za dodatkowymi obciążeniami nie znając ich wysokości jest niedorzeczne - mówi.

Jeśli nowa ustawa wejdzie w życie, referendum ma być niepotrzebne. Wystarczy uchwała rady. Samorządy z pewnością skorzystają z nowej możliwości, bo w wielu wypadkach usuwanie dzikich wysypisk śmieci stanowi znaczną pozycję w budżecie. Tymczasem płacąc co miesiąc obowiązkowo za wywóz śmieci, mieszkaniec będzie wręcz żądał ich usunięcia z posesji. Opłaty mają wynosić od kilku do kilkunastu złotych miesięcznie, w zależności od kosztów, jakie ponosi gmina. W sumie, jak obliczyli eksperci, w skali kraju do samorządowych kas wpłynie z tego tytułu ok. 4 mld złotych rocznie.

W ciągu roku od podjęcia uchwały przez Radę gminy, wszystkie umowy na wywóz śmieci w gminie będą musiały zostać rozwiązane, albo wygasną automatycznie z jego upływem.

- Teraz płacimy firmom zajmującym się wywozem śmieci, a po zmianie przepisów te pieniądze trafiałyby do gminnych funduszy ochrony środowiska. Proponowane rozwiązania popierają samorządowcy oraz komunalne zakłady oczyszczania. Obecnie samorząd może tylko nadzorować, czy mieszkańcy mają podpisane umowy na wywóz śmieci ze specjalistycznymi firmami. Jednak, zważywszy na dużą ilość dzikich wysypisk w lasach i na łąkach, widać, że kontrola ta jest nieskuteczna - mówią posłowie.

Do obowiązkowych zadań gminy ma należeć: stworzenie zorganizowanego systemu odbierania od mieszkańców i segregacji odpadów komunalnych, budowa i utrzymanie instalacji ich unieszkodliwiania i odzysku, zapewnienie ograniczenia ilości odpadów na wysypiskach. Przewidziano przy tym stopniowe osiąganie obowiązkowych wskaźników tak, by na koniec 2020 r. składować nie więcej niż 35 proc. odpadów.

Peryferyjne wysypiska

W tym roku na terenie Chorzowa zlikwidowano już piętnaście dzikich wysypisk śmieci. Wywieziono z nich około 270 metrów sześciennych śmieci. Kosztowało to 18 tysięcy złotych.

Zeszłoroczne dzikie wysypiska kosztowały miasto 67 tys. 700 zł. Wtedy na terenie miasta zostały zlikwidowane 43 wysypiska - wywieziono z nich ponad 1000 metrów sześciennych odpadów.

- Najczęściej takie wysypiska znajdują się na terenach poprzemysłowych, opuszczonych, na przykład w Maciejkowicach w okolicach ulic: Kresowej, Głównej, Wiejska - mówi Aleksandra Siembiga z biura prasowego Urzędu Miasta w Chorzowie. - Staramy się na bieżąco, po informacji od Straży Miejskiej, likwidować tak zwane dzikie wysypiska. Często to są "tylko" miejsca zaśmiecone - jeszcze nie wysypisko, ale żeby zapobiec zgromadzeniu się dużej ilości śmieci, jest to miejsce prawie natychmiast sprzątane. Aby zapobiec tworzeniu się takich miejsc służby stawiają czasem tzw. wały betonowe, jakieś bloki, tarasują wjazdy w niektóre miejsca, aby zapobiec wyrzucaniu tam śmieci. Dwa razy w roku na terenie Chorzowa przeprowadzana jest akcja wyrzucania wielkich gabarytów. Wtedy mieszkańcy mogą pozbyć się w normalny sposób różnych rzeczy przeznaczonych do wyrzucenia - wyjaśnia.

Z tym problemem muszą się także uporać władze Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. - Największe wysypisko jest na granicy parku i ogródków rekreacyjnych, od strony ulicy Agnieszki. Ciągnie się przez około 2,5 kilometra i jest szerokie od kilku do kilkunastu metrów. Nasi pracownicy nie potrafią tego uprzątnąć, dlatego zdecydowaliśmy się wynająć firmę - wyjaśnia Anna Znamirowska z WPKiW. Park za sprzątanie zapłaci około 50 tys. zł. Trzy lata temu z okolic ogródków śmieci były wywożone po raz pierwszy. Zajęły wtedy blisko 80 kontenerów o pojemności siedem metrów sześc. - Teraz to miejsce jest w znacznie gorszym stanie - podsumowuje Znamirowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto