MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szczakowianka Jaworzno - Ruch Chorzów 0:0

Tomasz Kuczyński
Marcin Makuch (z prawej) był jednym z najlepszych zawodników Ruchu w meczu ze Szczakowianką. zdjęcia Zygmunt Wieczorek
Marcin Makuch (z prawej) był jednym z najlepszych zawodników Ruchu w meczu ze Szczakowianką. zdjęcia Zygmunt Wieczorek
Kibice Szczakowianki przyjęli ostatni gwizdek sędziego z ogromną radością, natomiast spora grupa fanów "niebieskich" ze smutkiem opuszczała stadion. Choć Ruch do tej pory trzy razy przegrał w Jaworznie, chorzowian wcale ...

Kibice Szczakowianki przyjęli ostatni gwizdek sędziego z ogromną radością, natomiast spora grupa fanów "niebieskich" ze smutkiem opuszczała stadion. Choć Ruch do tej pory trzy razy przegrał w Jaworznie, chorzowian wcale nie ucieszył bezbramkowy remis. Dobrze wiedzieli, że nie wykorzystali ogromnej szansy na zdobycie trzech punktów, bo grali od 45 minuty z przewagą jednego zawodnika.

W sobotę na drodze chorzowian stanęła ich własna nieskuteczność oraz świetnie dysponowany Tomasz Rogala. Jesienią między słupkami Szczakowianki najczęściej stawał Maciej Budka, ale trener Robert Moskal postawił na Rogalę, który z pewnością będzie się śnił po nocach Piotrowi Ćwielongowi. "Pepe" w 39 i 41 minucie strzelał z pola karnego, ale Rogala nie dał się zaskoczyć. W 73 min Ćwielong był cztery metry od bramki, jednak piłka nie trafiła do siatki! Siedem minut później bramkarz Szczakowianki znów obronił jego strzał. W końcówce Ćwielong najpierw skiksował, a potem uderzył tuż obok.

- Powinienem przynajmniej raz trafić. Powinniśmy wygrać ten mecz - mówił zmartwiony napastnik Ruchu. - W tej sytuacji, w której podawał mi Krzysiek Bizacki, to obrońca zdążył wybić piłkę. Nie było rzutu rożnego, bo sędzia tego nie zauważył.

Rogala poradził sobie też (choć nie bez szczęścia) ze strzałami Grzegorza Grzyba (10 i 50 min), Rafała Wawrzyńczoka (46), Marcina Makucha (49), Krzysztofa Bizackiego (71, z rzutu wolnego) i Grzegorza Bonka (81). Kilka razy piłka przelatywała tuż koło jego bramki. Jednak bramkarz gospodarzy miał też chwilę słabości, która skończyła się osłabieniem zespołu. W 45 minucie wybił piłkę z "piątki" wprost pod nogi Grażvydasa Mikulenasa. "Miki" ruszył na bramkę i został powstrzymany faulem przez Łukasza Hejnowskiego. Skończyło się na drugiej żółtej kartce i konieczności gry w osłabieniu.

- Za tą sytuację biorę całą winę na siebie - mówił Rogala, który nawet nie spodziewał się zagra przeciw Ruchowi. - Trener powiedział mi o tym dopiero na półtorej godziny przed meczem. W drugiej połowie nastawiliśmy się na defensywę, ja starałem się bronić jak najlepiej. Bramkarzy rozlicza się z błędów, dlatego, gdybyśmy przegrali, wszystko byłoby przez to moje złe wybicie piłki. - Mikulenas przewrócił się o moje nogi, no i sędzia gwizdnął. Cieszę się, że skończyło się remisem, bo przecież to przeze mnie chłopcy musieli się tyle napracować. Muszę im się jakoś odwdzięczyć. Ten punkt ma dla mnie podwójne znaczenie, bo przecież grałem w Ruchu - przypomniał Hejnowski.

"Niebiescy" byli źli, że znów zagrali tak nieskutecznie, jak tydzień wcześniej z Zagłębiem Sosnowiec.

- Tyle mieliśmy okazji, zabrakło szczęścia - mówił debiutujący w Ruchu Mikulenas. - Im bliżej końca, graliśmy coraz bardziej nerwowo, "goniliśmy wynik", bo remis nie był dla nas dobry. Nie udało się, ale to musi się w końcu odwrócić.

- Pech swoją drogą, ale to też brak umiejętności - dodał Marcin Makuch, jeden z jaśniejszych punktów drużyny gości.

Szczakowianka miała praktycznie tylko jedną sytuację, ale taką, po której wydawało się, że piłka zmierza nieuchronnie do bramki. W 36 minucie Wojciech Krauze dośrodkował, a wbiegający Paweł Cygnar uderzył głową z sześciu metrów. Jak Jarosław Paśnik zdołał sparować piłkę na rzut rożny, wie chyba tylko on sam.

Dokładnie w 82 minucie nad stadionem w Jaworznie przeleciał... bocian. Jego pojawienie się wywołało poruszenie publiki, kto wie, czy nie większe niż po akcjach piłkarzy. Jak zauważył jeden z widzów, bocian może przynosi dzieci, ale gole to już raczej nie za bardzo.


ZDANIEM TRENERÓW
Marek Wleciałowski, Ruch

Odczuwamy złość, rozżalenie, niedosyt. Powinniśmy wygrać ten mecz, ale nie postawiliśmy kropki nad "i". Zabrakło wykończenia akcji, dopełnienia formalności. W II połowie, gdy Szczakowianka grała w osłabieniu, praktycznie cały zespół gospodarzy ustawił się przed polem karnym i czekał na nasze ataki. W takim zagęszczeniu jeszcze trudniej coś zdziałać. Jednak i tak należało tu wygrać. Brak skuteczności to ból głowy całego naszego zespołu. Zmiana Dawida Basty w 34 minucie była podyktowana korektą w taktyce.

Robert Moskal, Szczakowianka

Ostatnio było różnie z naszą formą, w dodatku jeszcze nie graliśmy o punkty tej wiosny. Dlatego nie wiedzieliśmy do końca jak zespół się spisze. Wróciliśmy do ustawienia z Ryśkiem Czerwcem w środku pola, bo to przynosiło efekt jesienią. Czerwona kartka ustawiła sposób naszej gry. Ruch ma wielu zawodników z ligowymi karierami, u nas przeważa młodzież. Mimo osłabienia nie daliśmy sobie strzelić bramki, dlatego ten punkt nas cieszy. Postawiłem na Tomka Rogalę, bo on w okresie przygotowawczym nieco lepiej się prezentował. Ale mamy dwóch równorzędnych bramkarzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto