Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętochłowicka fryzjerka uratowała życie dwóm osobom z Chorzowa

Monika Pacukiewicz
Panie Maria i Klaudia (w środku) z klientkami zakładu
Panie Maria i Klaudia (w środku) z klientkami zakładu Fot. Arkadiusz Gola
Pani Klaudia, fryzjerka ze świętochłowickiego zakładu przy ulicy Dworcowej uratowała życie swojej szefowej i jej męża. Gdyby nie ona, małżeństwo z Chorzowa najpewniej zabiłby czad.

W czwartek za godne naśladowania postępowanie dziękowali jej chorzowscy strażacy, zastępca komendanta starszy kapitan Stanisław Dragon i dowódca jednostki starszy kapitan Arkadiusz Labocha.

Wręczyli kwiaty, list z podziękowaniem i pamiątkową statuetkę. Uroczystość nie była długa, bo na obie panie czekały klientki, szykujące się na sylwestrowe bale. Co więcej, zarówno skromna bohaterka, która przyniosła pomoc, jak i uratowani nie chcą podawać nazwisk. Ich wdzięczność dla pani Klaudii jest jednak ogromna.

Pani Maria, szefowa zakładu, nigdy się nie spóźnia, choć dojeżdża z Chorzowa. I dlatego, gdy 16 grudnia nie przychodziła do pracy, pani Klaudia zaniepokoiła się. Kobiety pracują razem od lat i doskonale się znają.

- Szefowa zadzwoniłaby, gdyby nie mogła przyjść do pracy - mówi pani Klaudia. Dlatego sama chwyciła za telefon i zaczęła dzwonić do domu pani Marii. Któryś z kolei telefon szefowa odebrała w końcu, ale miała tak słaby głos, że jej pracownica zaniepokoiła się jeszcze bardziej. Zadzwoniła na pogotowie, odebrało to w Rudzie Śląskiej.

- Kazali mi zadzwonić na pogotowie w Chorzowie. Tam jednak usłyszałam, że pogotowie nie może wyważyć drzwi. Poradzono, bym dzwoniła na policję, ale znowu dodzwoniłam się na policję w Rudzie. Odesłano mnie do Chorzowa i tam wszystko już udało mi się załatwić - wylicza pani Klaudia. - To wszystko nie trwało długo, to był telefon za telefonem.

Okazało się, że w kominach w budynku, w którym mieszka pani Maria, nastąpiła tak zwana cofka. Strażacy, zaalarmowani przez panią Klaudię, weszli do mieszkania, stwierdzili w nim wysokie stężenie tlenku węgla. Pani Maria i jej mąż podtruci trafili do szpitala, ale dzięki szybkiej akcji nic im się nie stało.

- Klaudia po prostu podarowała mi drugie życie - mówiła nam wzruszona pani Maria, która mieszka w Chorzowie Batorym w starym budynku. - Jeszcze w latach siedemdziesiątych przewody kominowe były czyszczone. A teraz tylko przychodzą i sprawdzają, czy się gaz nie ulatnia.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto