Według oficjalnego komunikatu zasada jest prosta: z mediami rozmawia tylko rzecznik. To odpowiedź na artykuł o planowanych zwolnieniach w całej spółce, który ukazał się na łamach DZ. Napisaliśmy, że pracę może stracić nawet 1300 osób.
O problemie zaalarmowali nas pracownicy łaziskiej elektrowni. I jak się okazuje - spośród wszystkich elektrowni i elektrociepłowni należących do spółki - tylko oni otrzymali mejle z nowymi zasadami komunikacji.
W komunikacie czytamy, że "zgodnie z zasadami komunikowania w sytuacjach kryzysowych obowiązującymi w spółkach Grupy Tauron, wszystkie informacje przekazywane na zewnątrz, powinny mieć jeden spójny przekaz. Każdy pracownik, który będzie miał kontakt z dziennikarzami, powinien okazać zainteresowanie i chęć umożliwienia dialogu z wyznaczonymi do tego typu kontaktów osobami".
W wiadomości znalazła się nawet przykładowa formułka, jakiej mogą używać pracownicy, gdy zadzwoni do nich dziennikarz.
Spytaliśmy Dariusza Wójcika, rzecznika spółki Tauron Wytwarzanie, co w praktyce oznacza ten komunikat. Jak nam wyjaśnił, pracownicy, którzy mają dobro firmy na sercu, nie powinni wypowiadać się w mediach.
- Po to, aby przekaz wypowiedzi był spójny - tłumaczy Wójcik. - To zresztą normalna sytuacja, że na pytania dotyczące firmy odpowiada rzecznik. Tak jest wszędzie - zaznacza Wójcik. Tyle że swobodę wypowiedzi gwarantuje Polakom Konstytucja RP. A jak jest w Tauronie?
- Nie możemy tego zakazać - przyznaje Wójcik. - To indywidualny wybór pracownika - podkreśla. Zapewnia, że pracownicy nie będą karani, jeśli jednak odważą się porozmawiać z dziennikarzem. - Nie wyobrażam jednak sobie, żebym nie mógł mówić tego, co myślę o sytuacji w spółce - mówi Zdzisław Przydatek, szef Solidarności w Tauron Wytwarzanie.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?