Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śnieg nie odkrył tajemnicy zaginięcia Mateuszka

Jacek Bombor
Ekipa poszukiwawcza przy policyjnym śmigłowcu. Fot. Jacek Bombor
Ekipa poszukiwawcza przy policyjnym śmigłowcu. Fot. Jacek Bombor
Grupy poszukiwawcze spodziewały się, że gdy z leśnych zagajników rybnickiej dzielnicy Piaski zniknie śnieg, szybko odnajdą ciało zaginionego przed dwoma miesiącami 7-letniego Mateusza Domaradzkiego.

Grupy poszukiwawcze spodziewały się, że gdy z leśnych zagajników rybnickiej dzielnicy Piaski zniknie śnieg, szybko odnajdą ciało zaginionego przed dwoma miesiącami 7-letniego Mateusza Domaradzkiego. Tymczasem jakichkolwiek śladów brak.

Wczoraj na lotnisku w Gotartowicach wylądował policyjny helikopter Mi-2 z Łodzi, wyposażony m.in. w supernowoczesne kamery termowizyjne. - Może ten sprzęt pomoże w poszukiwaniach, możliwości penetrowania terenu z powietrza są bardzo duże - mówił nam tuż przed startem sierżant Marcin Kot z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, który na pokładzie helikoptera zajmuje się obsługą urządzenia.

Choć helikopter krążył nad miastem cały dzień, wczoraj nie natrafiono na żaden ślad chłopca. Grupy poszukiwawcze zapewniają, że nie ustaną w wysiłkach, by odnaleźć zaginionego.

Mieszkańcy dzielnicy Piaski w Rybniku coraz częściej mówią, że stróże prawa chyba zbyt pośpieszyli się z przedstawianiem zarzutów zabójstwa dwóm mężczyznom, którzy przyznali się do zgwałcenia i zakatowania 7-letniego Mateusza Domaradzkiego.

- Oni są trochę szurnięci, ale czy są zdolni do mordu? To kuzyni, chodzili do szkoły specjalnej, nie wierzę, że to oni - mówi nam jeden z mieszkańców ulicy Kosmonautów, pragnący zachować anonimowość.

- Coraz częściej ludzie mi mówią, że ci w areszcie kryją innych. Oni ciągle mieszają w zeznaniach, ja już sama słyszałam ze cztery wersje. Ostatnia, że tylko jeden z nich był pijany, mieli w rękach mojego synka i go wypuścili. Żył, i o własnych siłach miał odejść. Bóg jeden wie, kto to zrobił i tylko Bóg wie, gdzie jest mój syn - mówi Barbara Domaradzka, matka zaginionego Mateuszka Domaradzkiego.

Blisko miesiąc temu prokuratura poinformowała o zatrzymaniu dwóch młodych mężczyzn ze skłonnościami pedofilskimi: 21-letniego Łukasza N. i 25-letniego Tomasza Z. Są bezrobotnymi kawalerami. Zanim przedstawiono im zarzuty, siedzieli w aresztach do innych spraw. Młodszy trafił za kratki 17 lutego za zgwałcenie 12-letniej dziewczynki, starszego zamknięto 22 lutego w "podobnej sprawie pedofilskiej".

Mieli zeznać, że zgwałcili chłopca i go skatowali. Byli pijani. Porzucili na śniegu, ciało przykrywając gałązkami choinek.

- Skoro tak dużo pamiętają to dlaczego jakimś cudem wypadło im z pamięci miejsce porzucenia zwłok - zastanawia się Barbara Domaradzka.

W ostatnich tygodniach znów przystąpiono do bardzo intensywnych poszukiwań chłopaka. Wykorzystywano wszystkie możliwe zdobycze techniki m.in. kamery wziernikowe. Chłopca poszukiwały setki policjantów, strażaków, mieszkańców, płetwonurków przeczesali pobliskie akweny , pomagało kilkanaście psów tropiących. I choć śniegu już dawno nie ma, nikt nie natrafił choćby na ślad chłopca.

Przez długi czas w poszukiwania zaangażowani byli ludzie detektywa krzysztofa Rutkowskiego, który po ostatnich kłopotach z prawem, wycofał się z tej sprawy.

- Po ostatnich zarzutach prokuratorskich mam związane ręce. Gdyby nadal moi ludzie brali udział w akcji poszukiwawczej mogłyby się posypać kolejne oskarżenia - przyznaje detektyw.

Co myśli o wersji podejrzanych? - To może być lipa. Mogło być, tak, że ktoś ich przymusił do takiego przedstawienia sprawy, albo przyznali się ze zwykłej głupoty, wiedząc, że sprawa jest medialna - zastanawia się detektyw Rutkowski.

Policjanci nie ustają w poszukiwaniach. Wczoraj do akcji ruszył policyjny helikopter Mi-2 z Łodzi. - Mamy specjalną kamerę termowizyjną, może w ten sposób się uda - mówi sierżant Marcin Kot z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, operator kamery.

Choć helikopter krążył kilka godzin nad wyznaczonym przez prokuratora terenem, nie wykryto nic podejrzanego.

W pierwszych dniach poszukiwań chłopca ekipy biorące udział w akcji brały pod uwagę rejon leśny położony w pobliżu tzw. depty, czyli niewielkiego wzniesienia w pobliżu torów kolejowych. To ulubione miejsce dzieci z pobliskiego osiedla, zimą zjeżdżają tam na sankach.

Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Prokuratorzy zapewniają, że nie doszło do przedwczesnego przedstawienia zarzutów podejrzanym. - Zebrany materiał dowodowy w dużej mierze uprawdopodobnił fakt, że popełnili zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem - wyjaśnia prokurator Michał Szułczyński.

Obaj przyznali się do winy, grozi im dożywocie. Jakimi dowodami prócz zeznań dysponuje prokuratura? Czy u zatrzymanych znaleziono jakiś przedmiot należący do chłopczyka?

- Na obecnym etapie postępowania nie możemy zdradzać takich szczegółów - wyjaśnia prokurator Szułczyński.

Fakt, że nie ma ciała, wcale nie oznacza, że nie ma zbrodni - przypominają prokuratorzy. W takich sytuacjach toczą się tzw. procesy poszlakowe.

- Sądy znają takie sprawy. Choćby słynne zabójstwo biznesmena z Rud sprzed dwóch lat- przypominają prokuratorzy.

Wówczas mimo tego, że nie znaleziono ciała znanego biznesmena Henryka M., zarzut zabójstwa przedstawiono jego żonie. Najprawdopodobniej ciało spaliła w kominku. Przyznała się do winy, ale jeszcze w areszcie popełniła samobójstwo.

Bez wiadomości
7-letni Mateuszek Domaradzki wyszedł z domu dokładnie ok. godz. 14 6 lutego. Poszedł na sanki w rejon ulicy Za torem w Rybniku.
Zaginiony chłopiec ma ok. 120 centymetrów wzrostu, jest szczupły. Włosy koloru ciemny blond, krótkie. Na czubku nosa posiada małą bliznę po zabiegu. Gdy wychodził z domu ubrany był w kurtkę jasnoniebieską, czarne ortalionowe spodnie, pomarańczową czapkę z granatowym paskiem oraz czarne wysokie kozaki.
– Mam przeczucie, że za całą tą sprawą stoją jacyś inni ludzie. Dopóki nie ma ciała zawsze będę wierzyła, że Mateuszek żyje – mówi matka zaginionego Barbara Domaradzka. I nie traci nadziei...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto