Nagłe ocieplenie dało się wczoraj we znaki wszystkim mieszkańcom miasta. Jednak najbardziej pluchę odczuli ci, którzy musieli pieszo przedostać się pod Estakadą.
Przy przejściach dla pieszych i obok przystanków tramwajowych roztopiony śnieg utworzył głębokie kałuże, a woda, która niemal strugami spływała z konstrukcji przecinającej miejski rynek, lała się na głowy czekających na tramwaj. Sytuację pogorszył fakt, że po południu kilka razy śniegu dosypało i strumień wodospadu jeszcze się poszerzył.
Paradoksalnie, ludzie pracujący w centrum miasta, przynajmniej ich część, znaleźli sposób na to, by uniknąć przymusowego prysznica. Ci, którzy przyjeżdżają tramwajem ze strony Katowic, po prostu wysiadają przystanek wcześniej (obok ośrodka dla osób niewidomych) i dochodzą do ulicy Wolności od strony Parku Hutników.
Nie zmienia to jednak faktu, że znakomita większość podróżujących, aby dostać się do Bytomia lub Katowic, musiała przebrnąć przez gigantyczne kałuże. Choć problem wydaje się błahy, sprawa ta jest w rzeczywistości bardzo uciążliwa. Jak twierdzą oczekujący na tramwaje, wystarczy chwilę postać w wodzie powoli przeciekającej do butów żeby poczuć prawdziwą złość na to, że nikt się tym nie interesuje. Swoją drogą ciekawe, co by było, gdyby nasi rajcy jeździli do pracy tramwajami.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?