Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po sezonie Ekstraklasy. Śląski alfabet

Rafał Musioł
Wielkie Derby Śląska, czyli ciemność widzę, ciemność...
Wielkie Derby Śląska, czyli ciemność widzę, ciemność... Arkadiusz Gola
Z czym na Śląsku będzie się kojarzył zakończony w minioną niedzielę sezon ekstraklasy? Na to pytanie odpowiada Rafał Musioł.

A jak Allianz. Ubezpieczeniowy gigant przekonał się, że sponsorowanie klubu polskiej ekstraklasy to nie to samo, co patronat nad potentatem w Bundeslidze. W końcu w polskim przekonaniu dobry wujek daje nie tylko to, co obiecał, ale i dużo więcej. A jak dawać nie chce, to staje się wujkiem złym.

B jak braki
. W naszych klubach to słowo, bez którego nie da się funkcjonować. Używa się go w kontekście pieniędzy w budżecie, stanu stadionów, bazy treningowej, punktów w tabeli, miejsc parkingowych i w każdej innej konfiguracji, która jeszcze przyjdzie wam do głowy. Brakiem szczęścia określa się natomiast brak umiejętności zawodników, gdy na przykład z pięciu metrów strzelają w jupitery.

C jak cud. Najbardziej pożądane ligowe zjawisko. Niestety, zdarza się rzadko, zresztą w przeciwnym wypadku nie byłoby cudem. Charakterystyczne jest to, że im więcej kolejek ligowych za nami, tym więcej warunków musi zostać spełnionych, by cud mógł się ziścić.

D jak długi
. To podstawowy sposób rozliczeń finansowych w piłkarskim światku. Winni są prawie wszyscy wszystkim i za wszystko. Żywa gotówka jest równie rzadkim zjawiskiem jak opisany wyżej cud.

E jak eksperyment. Ludziom związanym ze śląską piłką chodzą czasami po głowie szalone pomysły. Najodważniejszy okazał się prezes Polonii Bytom, który wziął na trenera szkoleniowca od kobiet. Jak się okazało, one rzeczywiście chyba są z Wenus, bo chłopcy z Marsa pod jego wodzą z hukiem uderzyli w ziemię.

F jak Fornalik Waldemar. Zasłynął zdaniem sugerującym nieczyste układy ("Mam nadzieję, że Ruch przegrał ten mecz w kategoriach sportowych"). Jak zwykle w takich sytuacjach, winni okazali się jednak dziennikarze, którzy wiernie zacytowali te słowa, co oznaczało, że po prostu je źle zinterpretowali.

G jak Galacticos. Tak ochrzczono występującą w klasie B drużynę rezerw Górnika Zabrze, do której zesłano najlepiej zarabiających zawodników z Damianem Go-rawskim na czele. Plus jest taki, że po raz kolejny okazało się, iż same nazwiska nie grają - dream team odpadł z Pucharu Polski z Gazobudową, a w lidze ustępuje MOSiR-owi.

H jak hipoteza. Najpopularniejsza głosiła, że wszystkie śląskie kluby mogłyby występować na Stadionie Śląskim. Do jej weryfikacji nie doszło, bo uosabiający futbolową ziemię obiecaną Kocioł Czarownic wciąż nie jest gotowy i właściwie nie wiadomo, kiedy będzie.

I jak iluzja. Może być pucharowa - krótko żyli nią kibice Ruchu, a długo Górnika, lub "utrzymaniowa" - to kilkuletnia specjalność Polonii Bytom. Iluzje mają jednak to do siebie, że nie trwają wiecznie i koniec końców zostaje się z pustymi rękami. Tak było i tym razem.

J jak Jeż Robert.
Najciekawszy transfer ligi - dzięki Górnikowi po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pojawił się w ekstraklasie piłkarz, który na serio mówi, że wie, gdzie chce kopnąć piłkę, i w dodatku najczęściej mu się to udaje.

K jak kibice i kibole (ci pierwsi zwani też piknikami). Temat numer jeden na finiszu ligi. Ich wzajemne relacje, a właściwie ich brak, mogą być tematem naukowych rozpraw, podobnie jak zjawisko polegające na tym, że zespoły gospodarzy najlepiej grały wtedy, gdy na trybunach było... pusto. Śląskich zespołów to nie dotknęło, więc można się tylko zastanawiać, co by było, gdyby...

L jak licencja. Obiekt pożądania naszych klubów. Tym razem pokonały Komisję 2:1, ale przy trzeciej bramce i tak się nie upierano, bo Polonia spadła sportowo i żaden dokument lub jego brak nie mogły tego zmienić.

Ł jak Łania. Restauracja, w której działacze Ruchu lubią przyjmować piłkarzy i dziennikarzy na spotkaniach, podczas których nawet największe porażki przekuwają w sukces.

M jak Mazur Łukasz. Najbardziej medialny prezes w śląskich klubach, chociażby dlatego, że potrafił organizować w siedzibie Górnika nawet trzy konferencje prasowe w tygodniu. Swoją karierę skończył zresztą także z przytupem, kopiąc się na łamach gazet z szefami Allianzu.

N jak Niderlandy. Wiążą się z powyższym hasłem. Mazur ofiarował je szefowi Ruchu, Dariuszowi Smagorowiczowi, za prawo gry na Stadionie Śląskim.

O jak Olimpijska. Mieści się przy niej Stadion Polonii Bytom - tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.

P jak Paterman Janusz. Najbardziej bojowy śląski restaurator i przy okazji działacz Ruchu. Gdy piłkarz Polonii Marcin Radzewicz, skwitował jeden z jego wywiadów słowami, że "pan Paterman chyba zwariował", ten zagroził mu sądem. Trudno powiedzieć, co było bardziej zabawne - sarmacka fantazja działacza czy przeprosiny piłkarza, w których nazwisko adwersarza widniało przez dwa t.

R jak race. Atrybut prawdziwego kibola, za użycie którego rachunek płaci klub.

S jak Sobiech i Sadlok. Dwa najwyższe od lat transfery w ekstraklasie, oba z Ruchu do Polonii Warszawa. Tego pierwszego Ruch uczcił gigantycznym czekiem dla Grunwaldu Ruda Śląska, z którego kiedyś Ruch Sobiecha kupił. Czek, jak to u nas, wręczono z pompą, za to spłacano z opóźnieniem, po cichu i na raty.

Ś jak światło, które zgasło, i jak śnieg, który sypał wiosną. Krótko mówiąc Wielkie Derby Śląska na Cichej.

T jak Tusk Donald. Nazwisko premiera widniało na transparentach na wszystkich stadionach, gdy kibole opuszczali trybuny w ramach akcji, która była tak samo surrealistyczna, jak niegdyś happeningi Pomarańczowej Alternatywy.

U jak usunięcie do Młodej Ekstraklasy. Najgłośniejszym przypadkiem był Adam Stachowiak, który trafił tam za powiedzenie kilku szczerych słów trenerowi Górnika.

W jak wybory. Niewiele brakowało, by Damian Bartyla został prezydentem Bytomia, jednak przegrał w drugiej turze. W jego ślady poszli piłkarze Polonii, którzy ekstraklasę przegrali w ostatniej kolejce.

Z jak zmiana prezesa w Ruchu. Jedna z najbardziej tajemniczych historii. Wieść o odwołaniu Katarzyny Sobstyl najpierw się pojawiła, potem zniknęła, następnie ją dementowano, aż wreszcie sama zainteresowana stwierdziła, że nie jest to stanowisko dożywotnie. Co prawda, to prawda.

Ż jak żagiel, czyli dach na Polonii Bytom. W czasie procesu licencyjnego delegat PZPN "na oko" uznał, że nie jest on bezpieczny. Jak widać Polonii wiatr i tak zawsze wiał w oczy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto