Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijany psychopata siekierą i nożem przez 4 godziny terroryzował i zmuszał do seksu barmankę i klienta

Andrzej Madejczyk
Za tymi drzwiami rozegrał się dramat. Fot. Magdalena Chałupka
Za tymi drzwiami rozegrał się dramat. Fot. Magdalena Chałupka
O drugiej w nocy z niedzieli na poniedziałek w chorzowskim London Pubie na ul. Katowickiej, niedaleko Teatru Rozrywki, były już tylko trzy osoby: barmanka, przypadkowy klient i Marek Ł., 42-letni mieszkaniec Chorzowa.

O drugiej w nocy z niedzieli na poniedziałek w chorzowskim London Pubie na ul. Katowickiej, niedaleko Teatru Rozrywki, były już tylko trzy osoby: barmanka, przypadkowy klient i Marek Ł., 42-letni mieszkaniec Chorzowa. Wtedy Ł. zamknął drzwi do baru i wyciągnął nóż. Sterroryzował mężczyznę i kobietę, a potem rozciął jej ubranie. Grożąc obojgu nożem i siekierą (prawdopodobnie przemycił ją wcześniej do baru), zażądał, by uprawiali przed nim seks. Klient nie potrafił się do tego zmusić, więc w końcu Ł. zdzielił go siekierą w głowę.

Terror w barze trwał przez 4 godziny, do 6 rano.

- To było tak drastyczne, że nawet nie chcę opowiadać. Nawet policjanci, którzy wiele w życiu widzieli, są zaszokowani - mówi nadkomisarz Mariusz Mazepa, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie.
Około 6 rano kobiecie udało się uciec z baru. Na ulicy, nagą i wołającą o pomoc, zobaczył ją przypadkowy przechodzień. To on wezwał policję. Niedługo potem psychopata znalazł się w rękach policji.

Barmanka do dziś jest w szoku. Zajmują się nią lekarze. Klient baru z groźnymi obrażeniami trafił do szpitala. Marek Ł. został wczoraj doprowadzony do chorzowskiej prokuratury. - Podczas przesłuchania trudno było się z nim porozumieć. Wstępnie potwierdzają się nasze przypuszczenia, że ten człowiek może być chory psychicznie. Miał we krwi dwa promile alkoholu. Biegli w ciągu kilku dni wypowiedzą się na ten temat - mówi Marzanna Misiak, zastępca prokuratora rejonowego w Chorzowie.

Wczoraj późnym popołudniem chorzowski Sąd Rejonowy wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu chorzowianina Marka Ł. Pijany psychopata zafundował piekło dwóm osobom - barmance i przypadkowemu klientowi baru London Pub przy ulicy Katowickiej.

Na trzy miesiące

- Zastosowaliśmy trzymiesięczny areszt tymczasowy wobec podejrzanego. Prokuratura postawiła mu zarzuty, za które grozi kara nawet do 12 lat więzienia. We wtorek na posiedzeniu sądu Marek Ł. nie przyznał się do winy. Jego wyjaśnienia są sprzeczne z relacjami świadków. Do aresztu trafił, bo za czyny, o które jest podejrzany grozi surowa kara i także dlatego, że zachodzi realna obawa mataczenia w sprawie. Można się obawiać, że na wolności utrudniałby postępowanie policji i prokuratury - mówi Andrzej Czaputa, przewodniczący Wydziału Karnego w Sądzie Rejonowym.

Scenariusz psychopaty

W poniedziałek około drugiej w nocy w London Pubie doszło do awantury. Pijany sprawca prawdopodobnie chciał pić dalej, z kolei obsługa chciała zamknąć lokal. To najwyraźniej rozwścieczyło Marka Ł. Nie da się z drugiej strony wykluczyć, że wcześniej zaplanował nocny horror. Mogłyby o tym świadczyć nóż i siekiera, które miał przy sobie.
- Był mocno pijany i nawet we wtorek trudno było z niego coś konkretnego wydobyć. Być może zadziałała mieszanka leków z alkoholem - mówi prokurator Marzanna Misiak.
Zamknął drzwi, zabarykadował się w środku z barmanką i klientem, odseparował ich od telefonu i zaczął się horror.
- Rozciął barmance bluzkę nożem. Chciał zmusić do stosunku swoich zakładników, ale mu się to nie udało. Najwyraźniej chciał sobie popatrzeć i urządził wszystko "z rozmachem" - opowiada policjant zorientowany w sprawie.
Ten terror trwał przez cztery godziny. Klient dostał w tym czasie siekierą w głowę. Moment zwrotny nastąpił około szóstej rano.

Uciekła oprawcy

Barmanka uwolniła się z baru, prawdopodobnie rozbijając szybę. Znalazła się półnaga na ulicy, gdzie była szansa na pomoc.
- Było trochę po szóstej, gdy do sklepu wbiegł nasz znajomy. Właśnie wracał do domu po pracy. Opowiadał, że w London Pubie dzieje się coś złego i kazał dzwonić na policję - opowiada jedna z ekspedientek sklepu spożywczego w sąsiedztwie.
Policja, która przyjechała po szóstej rano, zatrzymała przestępcę. Ledwo trzymał się na nogach, bo pił całą noc.
Barmanka i klient trafili prosto do szpitala, ale już wczoraj śledczy zebrali ich pierwsze zeznania. Wynika z nich, że przeżyli kilkugodzinny horror, a ich życie wisiało na włosku.
Wszyscy są zaszokowani tą historią. W pobliżu pubu jest wiele sklepów, restauracja, kilka kroków stąd jest Teatr Rozrywki. Wczoraj nikt jednak nic nie wiedział o tragedii, która rozgrywała się w poniedziałkową noc.
Barmanka jest w ciężkim szoku. Klient, druga ofiara psychopaty, jest poważnie ranny, gdyż sprawca nie tylko uderzył go siekierą, ale także rozbił mu na głowie butelkę. Jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo.


Co wiemy nieoficjalnie
Poszkodowana kobieta jest przed trzydziestką. W barze na zapleczu był przycisk alarmu, ale została od niego odcięta i nic nie mogła zrobić. Druga ofiara to młody mężczyzna, wzięty fotograf. Był w barze zupełnie przypadkowo. Z kolei podejrzany nie zalicza się do stałych klientów, których London Pub miał całkiem sporo. Były kłopoty z zamknięciem baru, bo Marek Ł. nie chciał się wynieść. Lokal jest czynny do drugiej w nocy.

Właściciel London Pubu (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
Zrobię wszystko, by ten incydent już nigdy się nie powtórzył. Barmanka wraca do zdrowia. To dziewczyna z mocnym charakterem i mam nadzieję, że wkrótce będzie wszystko w porządku. Działamy szósty rok i lokal cieszy się dobrą opinią. Ta sytuacja z pewnością dobrej reklamy nam nie zrobi. Najważniejsze, że tak to się skończyło i nikt nie zginął.

W sercu miasta
W centrum ponad 100-tysięcznego Chorzowa rozegrał się wczoraj przerażający dramat. Przez kilka godzin życie dwojga ludzi zależało od kaprysu uzbrojonego psychopaty. W starciu ze zdecydowanym na wszystko mężczyzną nie mieli szans. Mógł bezkarnie ich upokarzać, zmusić do wszystkiego. W końcu uderzył jedną ze swych ofiar siekierą w głowę. Doszło do tego 100 metrów od miejskiego rynku, gdzie o bezpieczeństwo ludzi powinny dbać policyjne patrole, straż miejska, ochroniarze. Tylko przypadek sprawił, że nie doszło do tragedii. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto