Juta Kostorz-Michalska była przez piętnaście lat (1960-75) środkową rozgrywającą chorzowskiego zespołu. Wraz z koleżankami sześciokrotnie zdobyła tytył mistrzyni Polski, trzykrotnie (1962, 65, 73) - w barwach reprezentacji Polski - uczestniczyła w finałach mistrzostw świata.
- Najmilej wspominam mistrzostwa z 1973 roku, kiedy w Jugosławii wywalczyłyśmy piąte miejsce - wspomina pani Juta. - Dobrze pamiętam także pierwszy mecz Ruchu Chorzów w Pucharze Europy z najlepszą wówczas klubową drużyną świata - Trudem Moskwa. U siebie zremisowałyśmy 11:11, a ja zdobyłam siedem bramek. W rewanżu wprawdzie przegrałyśmy i odpadłyśmy z rozgrywek, ale pierwsze spotkanie było dla nas wszystkich wielkim wydarzeniem. W sumie, w piłkę ręczną grałam przez 23 lata. Każdy rok był inny, pełen różnych przeżyć. Wspaniale wspominam zagraniczne wyjazdy, zwłaszcza do Norwegii. Byłam tam trzykrotnie, w Oslo i Trondheim, m.in. podczas eliminacji do mistrzostw świata. To bajkowy wręcz kraj, pełen życzliwych ludzi i wspaniałych krajobrazów, zwłaszcza fiordów i gór. Gdybym kiedykolwiek była zmuszona do zamieszkania poza Polską wybrałabym właśnie Norwegię.
Po zakończeniu sportowej kariery pani Juta przez kilka lat trenowała młodzież, odnosząc ze swoimi drużynami wiele sukcesów, m.in. zdobywając z zespołem juniorek starszych tytuł mistrzyń kraju.
- W końcu doszłam do wniosku, że już czas odejść ze sportu - opowiada. - Trzynaście lat temu przeczytałam ogłoszenie w gazecie, że ktoś chce sprzedać kiosk na Placu Jana w Chorzowie Starym. Zawsze lubiłam kwiaty i pracę na działce, więc uparłam się i kiosk kupiłam. Był mocno zniszczony, ale odnowiłam go i dobudowałam mały ogródek. Teraz ta moja kwiaciarnia wygląda znacznie lepiej. Nie jest to łatwa praca, ale nie sprawia mi problemów wstawanie o piątej rano i jeżdżenie po kwiaty. Na dodatek kwiaciarnia przynosi mi dużo radości i satysfakcji. Niedawno zresztą otworzyłam drugą, dla mojej córki Ewy.
Pani Juta ma swoje ulubione kwiaty.
- Tak naprawdę lubię wszystkie, ale chyba najbardziej frezje. No i zazwyczaj je dostaję, np. z okazji Dnia Kobiet. 8 marca i mnie i córkę czeka ciężki dzień w pracy, bo tego dnia - jak co roku - jest przecież duży ruch. To jednak miłe. Dla wielu pań Dzień Kobiet to odskocznia od codziennych, "szarych" zajęć: pracy, gotowania i sprzątania. Podejrzewam, że kiedy wieczorem wrócę do domu czekać będzie na mnie jakaś niespodzianka - zakończyła.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?