Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Papiery (bez) wartościowe

Angelika Niaka
Edward Bednorz zastanawia się, co ma teraz zrobić z akcjami huty.
Edward Bednorz zastanawia się, co ma teraz zrobić z akcjami huty.
Czy akcje są jeszcze coś warte? Ich posiadacze na decyzję w tej sprawie czekają już jedenaście lat. Odpowiedzi wciąż nie ma. Kiedy na początku lat 90. rozdawali nam akcje huty, ludzie byli bardzo zadowoleni.

Czy akcje są jeszcze coś warte? Ich posiadacze na decyzję w tej sprawie czekają już jedenaście lat. Odpowiedzi wciąż nie ma. Kiedy na początku lat 90. rozdawali nam akcje huty, ludzie byli bardzo zadowoleni. Kolejki się po nie ustawiały. Mówiono nam wtedy, że trafią na giełdę i na nich zarobimy - wspomina Edward Bednorz, były pracownik Huty Batory.

Z takiej gratki nikt nie rezygnował. Akcje były rozdawane za darmo. Każda z nich miała wartość 10 złotych. - Dostałem pakiet 110 akcji. To ładny pieniądz, a miał przynosić zyski - dodaje Bednorz.

Pan Edward pamięta i takie osoby, które swoje akcje odstępowały innym pracownikom w zamian za znacznie mniejsze kwoty. - I chyba najlepiej na tym wyszli, bo coś z tych akcji mieli - śmieje się.

Zrzeszajmy się!

Sąd ogłosił upadłość Huty Batory 4 czerwca 2003 roku. Pracownicy zaczęli się zastanawiać, co dalej z ich akcjami.

- Powstało wtedy zrzeszenie akcjonariuszy. Namawiali, żeby się do niego zapisać, bo oni coś na te akcje poradzą - opowiada Edward Bednorz. Jedną z propozycji było przepisanie ich na dzieci lub innych członków rodziny. - Z ich oferty nie skorzystałem. Dzieciom też niczego nie przepisuję na razie, bo nadal nie wiem, czy mają one jeszcze jakąś wartość. A notariusz kosztuje - mówi pan Edward.

Na kłopoty syndyk

Z dniem upadłości zarząd spółki został objęty przez syndyka.

- Pamiętam, że cały zarząd czekał na jego przyjazd jak na zbawienie. Od razu też przedstawił syndykowi swój projekt, który miał nadal utrzymać produkcje w hucie. Według założeń miał przynosić korzyści. I faktycznie tak się stało - mówi Katarzyna Klimek, radca prawny syndyka masy upadłościowej Huty Batory.

Na terenie huty nadal pracuje 600 osób. W spółkach wokół niej jest zatrudnionych ok. 2000 pracowników. Na podjęcie takich kroków trzeba było mieć jednak zgodę sądu. Pierwsza została wystawiona na rok. Po tym okresie ponownie trzeba było składać wniosek o pozwolenie na prowadzenie działalności.

- Takich zakładów, w których mimo upadłości nadal odbywa się produkcja, jest niezwykle mało. Dla porównania wystarczy przytoczyć przykład Huty Baildon, gdzie mieliśmy do czynienia z typową likwidacją - dodaje Klimek.

Pieniądze trzeba oddać

Wraz z wejściem syndyka zaczęło się spłacanie długów spółki, które przez lata narosły do ogromnych sum. - Trzeba było zbywać majątek i ściągać wierzytelności. Po swoje pieniądze zgłosiło się 344 wierzycieli - informuje Klimek. Między nimi znalazły się osoby, którym w 1995 roku wydano akcje Huty Batory S. A. - Chcieliśmy odzyskać pieniądze z akcji, ale cały czas mówiono nam, że na to nie ma szans. To po co nam te akcje wydawano? - pyta Edward Bednorz.

- Trzeba zaznaczyć, że akcjonariusze nie są wierzycielami spółki, bo huta nie ma wobec nich długu. Dzięki akcjom stają się w jakieś części udziałowcami huty i zyskują dodatkowe prawa np. prawo głosu podczas zgromadzenia akcjonariuszy. Ich podstawowym obowiązkiem jest też wpłacanie składek na rzecz zakładu pracy. Istnieje natomiast zapis w kodeksie spółek handlowych, który wyraźnie mówi, że pieniędzy za akcje nie wolno wypłacać. Jeśli tak by się stało, to akcjonariusze musieliby oddać uzyskane pieniądze - tłumaczy Katarzyna Klimek.

Inaczej sprawę widzi Krystian Kostka, kierownik sekcji postępu technicznego Huty Batory, który również posiada pakiet akcji.

- Syndyk sprzedał już część huty. Z tych pieniędzy można by uszczknąć trochę i dać ludziom. To oczywiście tylko moje zdanie. Jeśli akcje są faktycznie tak obwarowane przepisami, to można pisać listy do rządu z prośbą o zmianę akcji na wierzytelność. Wtedy byłaby większa szansa na zdobycie pieniędzy - mówi.

Jeśli jednak udałoby się uzyskać taką zmianę, to i tak zdobycie pieniędzy byłoby mało realne. - W pierwszej kolejności musimy zaspokoić głównych wierzycieli, których jest pięciu. Kwoty ich roszczeń są ogromne. Dochodzą do tego wydatki bieżące, które ponosi syndyk. Inne wierzytelności są rozpatrywane na końcu. Przy tej wielkości zadłużenia, spłacenie wszystkich jest raczej mało realne - mówi radca prawny.

Kwoty zadłużenia Huty Batory względem pięciu największych wierzycieli
• ING Bank Śląski - 47.692.804,62 zł,
• Urząd Miasta - 27.157.502,60 zł,
• Zakład Ubezpieczeń Społecznych - 34.029.106,00 zł,
• Górnośląski Zakład Energetyczny - 15.886.754,88 zł,
• Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S. A. - 61.197.865,20 zł.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto