Policjanci, którzy w asyście strażaków weszli do feralnego mieszkania, znaleźli w nim ciało dziecka - w łóżeczku leżał martwy czteroletni Mariuszek, syn 40-letniego chorzowianina.
Justyna Dziedzic z chorzowskiej policji przyznaje, że na ciele chłopczyka nie ma żadnych śladów wskazujących na przyczynę czy rodzaj śmierci. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że dziecko zmarło z przyczyn naturalnych. Jednak Andrzej Sikora, prokurator rejonowy z Chorzowa, chce zbadać także inną wersję.
Prokuratorzy sprawdzą, czy to aby nie ojciec udusił dziecko, a potem sam chciał popełnić samobójstwo. Te spekulacje będą mogły ukrócić dopiero wyniki sekcji zwłok chłopczyka - to dzięki nim mamy szansę poznać przyczynę jego śmierci. Sikora ocenia, że wstępne wyniki sekcji będą znane dopiero w piątek.
40-letni mężczyzna mieszka w Chorzowie II ze starszą o pięć lat partnerką. Mariuszek nie był ich jedynym dzieckiem. Mają także 13-letnią córkę - w trakcie tych tragicznych wydarzeń była w szkole. W tym czasie także kobieta była poza domem - w pracy. Policja zapewnia, że obie zostały otoczone pomocą psychologiczną. Ze wstępnych informacji wynika, iż mężczyzna niedawno stracił pracę - pracował tylko do końca lutego. Prawdopodobnie zaciągnął kredyty. Być może to właśnie resztki tych dokumentów strażacy znaleźli nadpalone w muszli klozetowej w feralnym mieszkaniu.
Tłem tej zagadkowej tragedii jest jedna z najtrudniejszych części miasta. Chorzów II jest jedną z najuboższych dzielnic, z najwyższym poziomem bezrobocia.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?