Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Musi być luz

MAREK KOWALKA
Napisy na strojach niekiedy mogą wprowadzić w błąd. MAGDALENA CHAŁUPKA
Napisy na strojach niekiedy mogą wprowadzić w błąd. MAGDALENA CHAŁUPKA
Może się komuś wydawać, że taka nazwa sklepu kojarzy się z jakimiś bandytami, a to bzdura - mówi Janek, pracujący w sklepie specjalizującym się w sprzedaży odzieży, którą sami producenci nazywają "uliczną".

Może się komuś wydawać, że taka nazwa sklepu kojarzy się z jakimiś bandytami, a to bzdura - mówi Janek, pracujący w sklepie specjalizującym się w sprzedaży odzieży, którą sami producenci nazywają "uliczną".

Styl ten jest doskonale znany każdemu młodemu człowiekowi: szerokie spodnie, przynajmniej kilka kieszeni, bluzy z kapturami popularnie nazywane "kangurkami".

- Nie ukrywam, że wielu spośród naszych klientów jest zapalonymi kibicami - przyznaje Janek. - Ale tak naprawdę to nie jest regułą. Przychodzą do nas ludzie słuchający hip-hopu, szukający innego ubioru czy zwyczajnie przyzwyczajeni do takiego stylu. Jeżeli miałbym wymienić charakterystyczne cechy, to jest nimi na pewno materiał. Bez wątpienia są one wykonane z najlepszych materiałów. Są także bardzo mocno zszywane. Dzięki temu zamiast co kilka miesięcy kupować nową rzecz na targowisku, można wydać raz a dobrze. No i są "luźniejsze" niż ciuchy popularnych firm.

Oczywiście, przekłada się to na cenę tych towarów.

- Jak każde rzeczy oryginalne, są one znacznie droższe. Za zwykłą koszulkę trzeba u nas zapłacić od 35 do 100 zł. Jeżeli ktoś chciałby kupić sobie bluzę, musi liczyć się z wydatkiem do 250 zł. W podobnej cenie są spodnie. Za to kurtki to wydatek rzędu 500 zł - dodaje Janek.

Zapytany, czy reklamowanie się sklepu jako miejsca z odzieżą uliczną nie jest zbyt kontrowersyjne, odpowiada:

- W żadnym wypadku. To, że ktoś chodzi w kapturze czy dżokejce, nie czyni z niego bandyty. Ot, tak chce wyglądać i w tym czuje się dobrze. A że ktoś te same rzeczy wykorzystuje do zamaskowania się przy robieniu zadym, to nie wina projektantów tych ubrań - komentuje.

Podobnego zdania są mieszkańcy miasta.

- Jakieś dwadzieścia lat temu młodzi i gniewni nosili fryzury w stylu punk, a obecnie wyrazem buntu jest moda bloków - twierdzi Michał Reiman. - Mój syn chodzi właśnie w rzeczach, które można nazwać modą uliczną. Ma czapkę, bluzę z kapturem i spodnie, w których krok kończy się na wysokości kolan. Czy mnie się to podoba? Nie, ale co mogę zrobić? Przejdzie mu, tak jak mnie "irokez" - dodaje.

Sami młodzi ludzie twierdzą, że nie ma znaczenia, jak nazywa się dany styl ubierania. Zazwyczaj jest wzorowany na jakimś autorytecie. Według Marleny Janieckiej, najczęściej są to muzycy.

- Przecież to i tak zmienia się co roku - powiedziała Marlena. - Być może za dwa miesiące w telewizji muzycznej będą się pokazywać wyłącznie w koszulkach polo i jestem przekonana, że wtedy nagle na ulicy zrobi się bardzo elegancko - przekonuje.

Również policja, która ma najwięcej do czynienia z zakapturzonymi zadymiarzami, twierdzi, że taki styl ubierania jest obecnie bardzo popularny.

- Rzeczywiście, można powiedzieć, że czapki i kaptury utrudniają nam rozpoznanie zadymiarzy. Ale przecież tak samo jak bluzę z kapturem, można kupić gaz i nóż. Wszystko zależy od tego, jak zostaną użyte. Przecież jeżeli ktoś chciałby, żeby zakazać sprzedaży tego typu rzeczy, to należałoby również zabronić sprzedawania rajstop, gdyż mogą być wykorzystane do napadu na bank - komentuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto