Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Malinowski, piłkarz Ruchu Chorzów wystąpił w ekstraklasie po raz 350.

Jacek Sroka
Marcin Malinowski 6 listopada br. skończy 36 lat
Marcin Malinowski 6 listopada br. skończy 36 lat Mikołaj Suchan
Marcin Malinowski, piłkarz Ruchu Chorzów gra w ekstraklasie już 14 lat. Nie czuje się gorszy od kolegów z drużyny i jak dotąd dopisuje mu zdrowie. Obiecuje, że jeśli nie będzie nadążał z formą, to sam się pożegna z graniem w piłkę.

Spotkanie z Zagłębiem Lubin było pana 350. występem w ekstraklasie, a tymczasem zabrakło dla Marcina Malinowskiego nawet kwiatów.
Kwiatów faktycznie nie było, a jubileuszowy mecz nie był specjalnie udany ani dla mnie, ani dla całej drużyny Ruchu. Szczególnie do siebie mam trochę pretensji, bo spodziewałem się po sobie nieco więcej. Nasza gra w I połowie spotkania z lubinianami wyglądała bardzo mizernie, a mimo to udało nam się objąć prowadzenie. Po przerwie spisywaliśmy się trochę lepiej. Zagłębie wyrównało, ale wydawało się, że w końcówce uśmiechnęło się do nas szczęście, bo znów wyszliśmy na prowadzenie. Niestety, nie potrafiliśmy go utrzymać i na kilkadziesiąt sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego daliśmy sobie strzelić drugą bramkę. Mimo tych dramatycznych okoliczności ja jestem z tego remisu zadowolony. Piłka nożna to nie jest sprawiedliwa gra i nie zawsze lepszy wygrywa.

Jeśli już szukać pozytywów w grze Ruchu, to na pewno były nimi stałe fragmenty gry. To właśnie po dośrodkowaniach z rzutu wolnego i rożnego strzeliliście gole...
Zawsze ćwiczymy na treningach stałe fragmenty gry i dobrze, że wychodzą nam one coraz lepiej w trakcie meczów. Gdy drużynie gra się nie układa, to właśnie po takich akcjach może strzelić bramki. Tak też było w piątek. Niestety, zarówno z jednej jak i z drugiej strony.

W drugiej połowie trener Waldemar Fornalik przesunął pana do tyłu i po raz pierwszy w Ruchu zagrał pan na środku obrony.
Ostatni raz w tej roli grałem jeszcze w Odrze Wodzisław, ale nie jest to dla mnie nowa pozycja, bo trochę meczów na stoperze już w swoim życiu zagrałem. Była taka potrzeba, więc starałem się jak najlepiej wywiązać z zadania, które powierzył mi trener Fornalik.

Ruch Chorzów - Zagłębie Lubin 2:2 [ZDJĘCIA]. Miedziowi ratują punkt w 94 minucie gry!

Skoro już o trenerze Fornaliku mowa, to chyba pana ulubiony szkoleniowiec, bo w ciągu całej kariery prowadził pana aż trzykrotnie.
Faktycznie spotykaliśmy się w każdym klubie, w którym grałem i ja byłem zawsze zadowolony z tej współpracy. Mam nadzieję, że trener również nigdy na mnie nie narzekał.

Gra pan w ekstraklasie już 14 lat. Jaki jest sposób na piłkarską długowieczność?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, choć wielu ludzi mnie o to pyta. Nie wiem czy jest recepta na taką długowieczność. Po prostu z sezonu na sezon, z meczu na mecz człowiek wychodzi na boisko, gra i stara się to robić jak najlepiej nie myśląc o kolejnych jubileuszach czy rekordach.

A co uznaje pan za największy sukces w swojej karierze?
Myślę, że gra w najwyższej klasie rozgrywkowej i to w takim wymiarze, to już jest powód do dumy. Ja miałem dodatkowo także okazję występów w olimpijskiej reprezentacji Polski.

Ruch Chorzów rozpoczyna współpracę z Pepsi

Na liście klubów, w których grał Marcin Malinowski widnieją tylko drużyny z Śląska. Nie było ofert z innych części Polski?
Oferty z kraju były, ale teraz nie ma sensu do tego wracać. Jako senior grałem w trzech klubach - ale w ekstraklasie tylko w barwach Odr Wodzisław i Ruchu, bo gdy występowałem w Polonii Bytom, to graliśmy w II lidze. Tak się to jakoś potoczyło, ale nie narzekam, bo pochodzę ze Śląska i dobrze się czuję w naszym regionie.

Który spośród tych swoich 350. spotkań zapamiętał pan szczególnie?
Myślę, że kilka dobrych występów by się w tych meczach znalazło. Mnie osobiście najbardziej utkwił w pamięci mecz, który uważam za swój prawdziwy debiut w ekstraklasie. Wiosną 1997 r. zagrałem od pierwszej minuty w spotkaniu Odry ze Śląskiem i strzeliłem wrocławianom bramkę, jedną z kilku, które udało mi się w ciągu tych lat zdobyć.

Dociągnie pan do rekordu Marka Chojnackiego, który grał w ekstraklasie 452 razy?
Nie wiem, pójdę do wróżki i zapytam. Na razie nie czuję się gorszy od kolegów z drużyny, ale w piłce własna ocena nie wystarczy. Musi być ktoś, kto będzie sądził podobnie i będzie chciał mnie dalej zatrudniać. Ważne też jest zdrowie, a ono jak dotąd mi dopisuje. Jedno mogę obiecać. Jeśli sam poczuję, że odstaję od drużyny i nie nadążam, to sam się pożegnam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto