Kto komu odda głosy w drugiej turze wyborów prezydenckich?

Dąbrowa Górnicza

Czas na zmiany i odsunięcie od władzy Zbigniewa Podrazy - mówi Krzysztof Stachowicz, kandydat PO na prezydenta Dąbrowy Górniczej. Popierają go Edward Bober (kandydat Towarzystwa Przyjaciół Dąbrowy Górniczej, był trzeci w I turze), Marek Drożyński (były lewicowy wiceprezydent miasta), Andrzej Kościelniak (PiS) i Marta Bobrowska-Juroff (Blok Przyjaciół Dąbrowy Górniczej).

Chorzów

Andrzejowi Kotali (PO) w boju z Markiem Koplem sekundują Maria Nowak (PiS), popierany przez SLD Cezary Stryjak i Jerzy Bogacki (RAŚ).

Gliwice

Zygmunt Frankiewicz też będzie miał ciężki bój. Większość rywali z I tury nie chce wprawdzie oficjalnie opowiadać się za Zbigniewem Wygodą (PO), ale ich deklaracje nie pozostawiają złudzeń, do kogo im bliżej.

- "Nie" dla PO, ale "tak" dla Wygody. Mamy wspólne punkty w programie - mówi Aleksander Chłopek z PiS ( Frankiewicza nie poprze również Marek Widuch z SLD).

Ruda Śląska

Do głosowania na Grażynę Dziedzic (zmierzy się z Andrzejem Stanią) zachęcają Jarosław Wieszołek (PiS), Barbara Wystyrk-Benigier (RAŚ) i Dariusz Potyrała (SLD).

Sosnowiec

Z mocnym blokiem będzie walczył Kazimierz Górski (SLD). Jarosława Pietę (PO) popierają nie tylko Przemysław Wydra (PiS) i Łukasz Włusek (Konstruktywna Opozycja Sosnowiecka), ale też podkreślający swoje lewicowe poglądy Maciej Adamiec.

- Do SLD bliżej mi niż do PO, ale stawiam na profesjonalizm i szacunek dla człowieka. Pięta rozmawiał ze mną o współpracy po wyborach, a Górski się nie zniżył do tego, by do mnie zadzwonić - mówi Adamiec.

Jaka będzie cena tych porozumień? W kuluarach można usłyszeć, że część kandydatów obiecała koalicjantom stanowiska.

Kto pójdzie?

Przed czterema laty do urn w drugiej turze wyborów poszło niespełna 583 tys. mieszkańców naszego regionu. To zaledwie 32 proc. osób uprawnionych. Dla porównania, w pierwszej turze frekwencja wyniosła wtedy prawie 40 procent. Czy tym razem będzie podobnie? Jakie czynniki mogą mieć wpływ na wyborczą frekwencję? Socjolodzy wskazują pogodę oraz... mobilizację wyborców przez samych kandydatów (paradoksalnie szanse niektórych rosną przy niższej frekwencji).

Zmienić władzę - to proste hasło, ale ono naprawdę działa

Rozmowa z prof. Jackiem Wodzem, socjologiem polityki z Uniwersytetu Śląskiego

W kilku miastach powstały egzotyczne koalicje, które chcą odsunąć od władzy obecnych prezydentów. Jak jednak wytłumaczyć np. wyborcy o poglądach lewicowych, że ma głosować na kandydata, którego popiera też np. PiS lub PO?

Takie koalicje nigdy nie tłumaczą wyborcom przyczyn porozumień między swymi liderami. One stosują jedno hasło: "zmienić władzę". I to działa. Każdemu z urzędujących prezydentów można coś "przypiąć", więc nie jest to trudne. Fatalną przysługę zrobiła prezydentom pogoda. Łatwo jest teraz pokazać, że miasto źle funkcjonuje.

Czy to jednak nie jest uwłaczające dla wyborców?

Przecież podczas całej kampanii byli traktowani przez wszystkich niepoważnie, więc trudno liczyć, by w końcówce coś się zmieniło.

Czy takie koalicje mogą przetrwać dłużej?

Sądzę, że tak. Pewnie dojdzie do jakichś targów między koalicjantami. Tam, gdzie różnice polityczne między nimi są zbyt duże, odpłaci im się za poparcie jakimiś stanowiskami niepolitycznymi, np. w spółkach komunalnych.