W zeszły piątek, bardzo wczesnym rankiem mieszkającą na trzecim piętrze kamienicy przy ul. 3 Maja 21 zbudził dym i zapach spalenizny. Ogień powoli ale systematycznie zajmował drzwi wejściowe. Pożar obudził tez sąsiada, który nie zastanawiając się wiele zaczął oblewać drzwi wodą. Ok. godz. 5 na miejscu pojawili się przebywający akurat na patrolu policjanci z sekcji kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie.
- Funkcjonariusze najpierw chcieli ustalić, czy ktoś jest w środku. Mim, że nikt się nie odzywał, zdecydowali się wyważyć drzwi wejściowe do mieszkania - mówi podinspektor Jarosław Piskorz, rzecznik chorzowskich stróżów prawa.
Dzięki tej determinacji i odwadze nie doszło do tragedii. W jednym pokoju przebywał bowiem 33-letni mężczyzna, który osłaniał własnym ciałem swoje 6-letnie dziecko. W sąsiednim pomieszczeniu przebywała jego 27-letnia żona z drugą pociechą - 3-letnim maluchem.
- Wszyscy mieli już pierwsze objawy zaczadzenia - twierdzi Piskorz. - Dlatego policjanci jak najszybciej wyprowadzili cała rodzinę na zewnątrz.
Wtedy na miejsce przyjechała straż pożarna i pogotowie. Rodzina trafiła do szpitala. Wszyscy są już bezpieczni. Pomoc lekarska okazała się niezbędna także dla odważnych funkcjonariuszy, którzy przez zbyt długi czas przebywali w zadymionym mieszkaniu.
Teraz prowadzone jest śledztwo mające na celu wyjaśnić przyczyny zdarzenia. Na razie nie ma wątpliwości co do jednego: to było podpalenie.
- Mamy sporo hipotez. Nie wykluczmy jakiejś zemsty. Jednak na tym etapie dochodzenia jest zdecydowanie za wcześnie na wskazywanie konkretów. Śledztwo prowadzimy bardzo intensywnie. W końcu mamy tutaj do czynienia z bezpośrednim narażeniem czterech osób na śmierć - tłumaczy podinsp. Jarosław Piskorz.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?