Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kopalnioki, fet ze szpyrki i nalewki powalczą w chorzowskim skansenie

Katarzyna Piotrowiak
Moje wino z pokrzyw lepsze jest od beaujolais - mówi Zofia Bojda z Ustronia
Moje wino z pokrzyw lepsze jest od beaujolais - mówi Zofia Bojda z Ustronia Fot. Jacek Drost
Śląski żurek może z powodzeniem konkurować z włoską minestrone - uważa Mirosław Drewniak, mistrz kuchni pochodzący z Beskidów. W niedzielę, w Górnośląskim Parku Etnograficznym, finał regionalnego konkursu "Nasze Kulinarne Dziedzictwo - Smaki Regionów".

Producenci i zwyczajne gospodynie domowe powalczą o nagrody. - Skroiłam dwanaście kilogramów szpyrki. Ostatnio tyle smalcu zrobiłam dla sportowców z okazji 60-lecia klubu w Wiśle Wielkiej - mówi Elżbieta Nowrotek, która zgłosiła do konkursu swój popisowy fet z wędzonej szpyrki.

Sukces gwarantują nie tylko tradycyjna receptura, podparta ustnymi lub pisemnymi zapewnieniami, że tak to się dawniej robiło, ale i swojsko brzmiąca nazwa. O nagrody powalczy 37 produktów i 7 potraw, w tym wiejska kapusta z żeberkami, fet ze śledziem, bułeczki wigilijne w miodzie, babówka z dynią, ser kozi, nalewka kminkowa, kiełbasa swojska wędzona, ser smażony, czy stanowicki syrnik. KATP

Najlepsze wino robi się z majowych pokrzyw. Pół kieliszka dziennie na czczo i od razu lepiej. Wzmacnia organizm - zapewnia pani Zofia Bojda z Ustronia. Na 37 regionalnych produktów oraz 7 potraw zgłoszonych do konkursu "Smaki Regionów" aż trzy należą do energicznej ustronianki, która chętnie zagląda do starych książek kucharskich i wypytuje swoje sąsiadki o tradycje kulinarne ich prababek.

Przyrządzane w maju wino nadaje się do picia, jesienią, w terminie zbliżonym do święta francuskiego beaujolais. - Moje jest półwytrawne i chociaż mniej znane, to równie dobre, a może i lepsze od francuskiego - mówi pani Zofia.

Wina z pokrzyw nie można na razie kupić, tak jak większości zgłoszonych produktów. Co nie znaczy, że uczestnicy konkursu nie mają ambicji, żeby je wypromować odtwarzając dawne receptury i nazwy, których używa się tylko lokalnie.

W niedzielę w Chorzowie, jurorzy - znawcy kuchni i etnografowie - dostaną na talerzu m.in.... "Kubusia", czyli placek z upieczonych w brytfance ziemniaków sparzonych mlekiem z dodatkiem jabłek. - Nie wiemy, skąd wzięła się ta nazwa, ale Słowacy mówią na to danie Jano - opowiada Jacek Juroszek z Karczmy Kopyrtołka w Koniakowie.

Z kolei tarnogórska Restauracja-Winiarnia "Sedlaczek" będzie przyrządzała zająca z królika. Moczone przez 3 dni w zalewie mięso, upieką i podadzą z kluskami oraz modrą kapustą .

Pięć lat temu producenci, którzy w większości są laureatami konkursu, powołali Polską Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego. Ma ona ułatwić promocję, bo nawet zdobycie ogólnopolskiej "Perły" na Polagrze, oraz honorowej nagrody "Klucz do Polskiej Spiżarni" tego nie gwarantuje.

W Pszczynie nad opakowaniem do kopalnioka, tradycyjnego śląskiego maszketu, pracowali wiele miesięcy, bo wkrótce ma trafić do sklepów. Efekt: papierek jest czarny jak cukierek i ozdobiony dwoma górniczymi młotkami. - Kopalniokami Ślązacy zajadali się od dawna. W jego składzie są anyż oraz zioła, takie jak mięta, dziurawiec, melisa - mówi Wojciech Cybulski z firmy Visa Bell z Pszczyny.

- Promocja? Mój fet z wędzonej szpyreczki jest hitem i bez tego. Synowi, koledzy zawsze zabierali śniadanie - dodaje Elżbieta Nowrotek z Wisły Wielkiej.

To mogą być przeboje niedzielnego jarmarku w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie

Zofia Bojda, gospodyni z Ustronia, zgłosiła do konkursu między innymi wino z pokrzyw.
Wino przyrządza z młodych pokrzyw zebranych w maju, można je pić nawet po 3 miesiącach.

Klaudia Roksela z Pszczyny lubi kopalnioki - czarne cukierki w czarnym papierku.
W skład tych popularnych cukierków wchodzą anyż oraz zioła, takie jak melisa, mięta i dziurawiec.

Elżbieta Nowrotek z Wisły Wielkiej uważa, że nie ma nic lepszego niż fet z wędzonej szpyrki. By uzyskać niepowtarzalny smak, do smalcu dodaje zawsze cebulę, czosnek, mleko i jabłko.

Talerz śląskiego żuru w Hiszpanii za 7 euro

Z Mirosławem Drewniakiem, mistrzem kuchni, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Pamięta Pan kopalnioki?

To takie landryny, czarniejsze od kukułek. Jadłem je, kiedy chodziłem do szkoły. Pamiętam też podpiwek, taki bezalkholowy napój o ciemnej barwie.

Gospodynie szukają starych receptur, jak grzyby po deszczu powstają karczmy serwujące tradycyjne dania. Wracamy do kulinarnych korzeni?

Mimo fascynacji kuchnią włoską i francuską, coraz chętniej wracamy do tradycji. Obecnie kawałek deski i słomy gwarantuje napływ klientów. W niedzielę w karczmach ścigamy się w jedzeniu śląskich klusek. Ostatnio gotowałem śląskie dania w Hiszpanii w ramach dni kuchni polskiej. Za talerz żuru kasowaliśmy po 7 euro, ale chętnych nie brakowało, bo wiedzieli, że to coś naszego.

Czy śląski żur jest w stanie konkurować z włoską jarzynową zwaną minestrone?

Oczywiście, że tak. Europa jest ciekawa tego, co mamy do zaoferowania. Kiedy przygotowywaliśmy roladę z modrą kapustą, jeden z kucharzy hiszpańskich przygotowujących sałatki, zabrał z naszego stanowiska czerwoną kapustę i wrzucił ją do swojej sałatki.

Dobra była ta sałatka?

Tak. Okazało się, że oni też lubią czerwoną kapustę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto