Kwietniki i dróżki wokół szybu Prezydent robią wrażenie. I jeżeli ktoś myślał, że teren wokół wieży jest na uboczu i nie nadaje się na nowe chorzowskie miejsce spotkań, to grubo się mylił. Wątpliwości rozwiewają Zygmunt Górnik, emerytowany pracownik kopalni Prezydent i Agnieszka Skolik, matka szóstki dzieci.
Nawet część młodszych mieszkańców pamięta jeszcze czasy wysypiska i zaniedbanej wieży, gdy wokół Prezydenta odbywały się tylko alkoholowe libacje. Starsi mieszkańcy wspominają czasy, gdy to miejsce tętniło przemysłem - górnictwo kwitło ponoć "jak piękny kwiat", który - zdaniem wielu - został "obcięty" przedwcześnie. Teraz teren przy Sztygarce przypomina o jego dawnej funkcji.
Zygmunt Górnik mieszka niemal naprzeciw szybu. Z balkonu mieszkania przy Słowiańskiej doskonale widzi panoramę dawnej kopalni. W latach 50. już był właściwie spakowany, aby wyjechać do wojska. Przyszła jednak decyzja z Warszawy o tzw. akcji na węgiel. I tak na Prezydencie przepracował trzydzieści lat. - Do pracy było zawsze blisko. Teraz wspominam to miejsce z ogromną nostalgią - mówi pan Zbigniew.
Emerytowany górnik doskonale pamięta, w których budynkach były łaźnia i karbidownia.
- Tam gdzie jest nowy plac zabaw były magazyny, stamtąd górnicy przed zjazdem pod ziemię zabierali narzędzia - tłumaczy Górnik. - W miejscu restauracji były biura socjalne. Jeden z budynków nazywano "Belwederem". Mieściła się w nim siedziba zakładowego komitetu, rady, biblioteki i sklep.
Bliżej dzisiejszego Orlika był Dom Górnika - na dole w barze można się było zaopatrzyć w coś do zjeżdżalnie przed zjazdem na szychtę, a u góry była cechownia, gdzie pobierano wypłaty. W jadalni odbywały się natomiast przyjęcia. Z budynku najbliżej kopalni korzystali ratownicy. Górnik podkreśla też, że okolica była zawsze zastawiona furmankami, które wywoziły węgiel. Ważono go na dwóch wagach. W tym miejscu była też sortownia. Wspomina, że szybem można było zjechać na poziom 212. - To nie był szyb wydobywczy, ale gdy udało się załapać to korzystałem-mówi. Jego zdaniem w tej okolicy pozostały jeszcze spore pokłady węgla. - Wydobycie zakończyło się w tym rejonie przedwcześnie.
Pan Zbigniew najczęściej przychodzi w to miejsce na spacery z żoną. Zdarza się, że zwraca uwagę dzieciom, które się zapominają i biegają po kwietnikach.- Do pełni szczęścia brakuje możliwości wjazdu na górę wieży. A pamiętam, że niedawno były takie plany. Byłem tam niejednokrotnie . Widok na miasto jest imponujący - zapewnia Górnik.
Marian, Kamila, Dawid, Daniel, Dominika i Patrycja wraz ze swoją mamą aż z placu Mickiewicza przyszli pod szyb. Spacer trwał dobre pół godziny, ale warto było.
Dzieci placem zabaw są zachwycone. - Jest dużo zieleni, ogrodzono to miejsce od samochodów i można swobodnie posiedzieć - wylicza auty nowej chorzowskiej "agory" Agnieszka Skolik. - Żadnego z dzieci nie mogę spuścić z oka, a tu przestrzeń jest otwarta i wszystkie mogę doskonale obserwować.
Pani Agnieszka doskonale pamięta wysypisko śmieci. Jej zdaniem stworzenie tego miejsca było warte pieniędzy, które zostały na ten cel wydane: - Najbardziej podobają mi się kwietniki i oczywiście plac zabaw.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?