Przypomnijmy. 42-letni mężczyzna 12 stycznia z siedziby Ośrodka Pomocy Społecznej trafił na badania do szpitala. Pracownikom opieki trudno było nawiązać z bezdomnym kontakt, ich zdaniem wyglądał on na wycieńczonego i chorego psychicznie. Ze szpitala mężczyznę odwieziono do noclegowni. Jej pracownicy 13 stycznia ponownie wzywali do niego pogotowie i ponownie po badaniu i kroplówce bezdomny wrócił do "Arki". Tutaj też i bezdomnym i pracownikom noclegowni bardzo trudno było nawiązać kontakt z mężczyzną. 18 stycznia w nocy urządził awanturę, według relacji kolegów z pokoju niszczył meble. Tej nocy, około godziny 2 bezdomny w samej bieliźnie i bez butów przez okno wyszedł z parterowego budynku. Rano, około godz. 7 znaleziono go zamarzniętego.
Po tamtym wydarzeniu pisaliśmy, że owej feralnej nocy w noclegowni dyżurował tylko wolontariusz. Pan Bronisław (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszka w noclegowni już od wielu lat i dlatego zdarza mu się pełnić obowiązki opiekuna. - Wtedy opiekun był na urlopie - wyjaśniał nam zaraz po tragicznym wydarzeniu pan Bronisław.
Okazało się, że problemem tylko i wyłącznie wolontariackiej opieki nad noclegownią zajęła się Bożena Antończyk, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Chorzowie. Już przeprowadziła kontrolę noclegowni. Kontrola dowiodła, że panowie mieszkający w "Arce" mają dobre warunki: jest ciepło, pościel jest odpowiednio często wymieniana, jest dostęp do łazienki.
- Zarzutem jest, że nie było tamtej nocy specjalisty-opiekuna - mówi Antończyk. - Być może wykwalifikowana kadra potrafiłaby zapobiec tamtym wydarzeniom - dodaje. - W umowie nie mam zapisu, ilu mam mieć pracowników. Etatowy opiekun kończy dyżur w sobotę o godz. 7 - mówi Jarosław Lipiński z "Arki".
Dyrektorka przypomina, że wypadek wyjaśnia także prokuratura. Pracownicy opieki sprawdzają także, dlaczego lekarze, mimo widocznych problemów psychiatrycznych mężczyzny, nie zdecydowali się przyjąć go do szpitala, tylko go odsyłali.
Antończyk zapowiada, że nadal będzie się przyglądać jak sprawowana jest opieka w noclegowni. Umowa, na podstawie której "Arka" prowadzi noclegownię, mija w kwietniu. A być może zostanie ona wypowiedziana jeszcze wcześniej.
Antończyk chciałaby, aby w noclegowni mieszkało około 45 zamiast prawie 80 mężczyzn. Chce też, by w budynku została wydzielona część, w której mogliby pracować opiekunowie socjalni czy fizjoterapeuci, a pensjonariusze byli objęci programami terapeutycznymi czy aktywizacji zawodowej.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?