Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komendant siedzi!

JUSTYNA CYRUS
Strażnicy nie chcą rozmawiać o byłym zwierzchniku, o którym pewnie długo nie zapomną.
Strażnicy nie chcą rozmawiać o byłym zwierzchniku, o którym pewnie długo nie zapomną.
Wokół Marka S., byłego komendanta Straży Miejskiej od wielu miesięcy krążyło wiele niedomówień i plotek. Niejednokrotnie na łamach mediów pojawiały się artykuły o domniemanych oszustwach i wyłudzeniach pieniędzy przez ...

Wokół Marka S., byłego komendanta Straży Miejskiej od wielu miesięcy krążyło wiele niedomówień i plotek. Niejednokrotnie na łamach mediów pojawiały się artykuły o domniemanych oszustwach i wyłudzeniach pieniędzy przez komendanta od m.in. swoich podwładnych. A ponieważ oni milczeli, bojąc się narażać szefowi, sprawa powoli stawała się tajemnicą poliszynela.

Już w kwietniu ub.r. jeden z informatorów "Dziennika Zachodniego" doniósł, że komendant jest mu winny blisko 30 tys. zł, a takich osób jak on jest co najmniej kilkanaście. Sprawa krążyła po urzędzie i w końcu Marek Kopel, prezydent miasta wezwał komendanta na rozmowę.

- Poprosiłem Marka S. o złożenie wyjaśnień na piśmie. Te jednak nie potwierdziły wcześniejszych informacji. Dodatkowo otrzymałem oświadczenie osoby przedstawionej w prasie jako poszkodowana, która wycofywała zarzuty obciążające szefa Straży Miejskiej - tłumaczy prezydent.

Poza zaprzeczeniem komendanta nie było żadnych dowodów i sprawa chwilowo ucichła. Plotki zaczęły się jednak mnożyć. Podwładni S. nadal milczeli, bo bali się, że jeżeli ich szef straci pracę, oni nie będą już mieli żadnych szans na odzyskanie pieniędzy. Niespodziewanie 9 września komendant, decyzją prezydenta miasta, został przeniesiony do referatu komunikacji w Wydziale Spraw Obywatelskich.

- Przyczyną były informacje kilku pracowników Straży Miejskiej, że komendant jest u nich poważnie zadłużony. Uważałem, że Marek S. nie może nadal być ich przełożonym. Natomiast był bardzo dobrym i zdyscyplinowanym pracownikiem i jego osobiste problemy i kontakty z pracownikami nie mogły być przyczyną zwolnienia z pracy - tłumaczy Kopel.

Marek S. na nowym stanowisku nie pojawił się ani na jeden dzień z powodu zwolnienia lekarskiego. 30 września umowa o pracę za porozumieniem stron została rozwiązana.
W końcu sprawa trafiła do prokuratury. W ostatni piątek stycznia wobec Marka S. został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego.

- Prokuratura postawiła mu 10 zarzutów wyłudzeń i oszustw w związku z pobieraniem kredytów. Sprawa jest w toku - informuje prokurator Grzegorz Raczak z chorzowskiej Prokuratury Rejonowej. Na razie zgromadzone dowody wystarczają, by ekskomendant, były wojskowy, niegdyś nauczyciel w Zespole Szkół Technicznych nr 2 im. M. Batko, w końcu biznesmen prowadzący m.in. dwa sklepy - skazany został na osiem lat więzienia.

Byli podwładni nie chcą komentować sprawy. Jedynie Damian Szczyguła, od września pełniący obowiązki komendanta chorzowskiej Straży Miejskiej mówi, że wciąż odbiera telefony z pogróżkami.

- Teraz już odkładam słuchawkę, ale początkowo byłem zaszokowany nienawiścią, z jaką dzwoniący pytali o Marka S. Straszyli mnie, myśląc, że rozmawiają ze swoim dłużnikiem, pobiciem, śmiercią i obrzucali stekiem wyzwisk - opowiada.
Niebawem zostanie rozstrzygnięty konkurs na nowego komendanta Straży Miejskiej. Pozostaje nadzieja, że tym razem będzie to osoba godna szacunku. Przypomnijmy, że finansowa burza po raz drugi przeszła nad chorzowską strażą. W połowie lat 90. bowiem zastępca komendanta SM, Krzysztof Anders w związku z machlojkami finansowymi trafił na kilka lat za kratki.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto