Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jubileusz pracy artystycznej Jana Marii Dygi

ANNA LEGOMINSKA
Na scenie jubilat wystąpił w kilku wcieleniach. Jako górnik...
Na scenie jubilat wystąpił w kilku wcieleniach. Jako górnik...
Jubilat raz po raz wcielał się w różne postaci. Zakładał elegancki frak, by po chwili zamienić go na strój młynarza ze "Skrzypka na dachu". W następnej odsłonie pojawił się w górniczym stroju i fajeczką w ręku.

Jubilat raz po raz wcielał się w różne postaci. Zakładał elegancki frak, by po chwili zamienić go na strój młynarza ze "Skrzypka na dachu". W następnej odsłonie pojawił się w górniczym stroju i fajeczką w ręku. Przy wtórze publiczności wykonał znaną na Śląsku pieśń "Pyk, pyk, pyk z fajeczki, duś, duś, duś gołąbeczki..."

Artysta zapytany o to, w której roli czuł się najlepiej odparł: - Występując na scenie, niezależnie od tego, w kogo się wcielam, staram się dać z siebie wszystko. Nie znoszę chałtury. Publiczność to czuje. Ludowy charakter, śląskie przyśpiewki czy górniczy strój związane są z moimi korzeniami. Pierwsze kroki stawiałem w chórze mieszanym ,Słowiczek", potem był "Śląsk". Dopiero później przyszedł czas na Warszawę, Łódź, Zieloną Górę czy Krynicę.

I pomyśleć, że do siódmej klasy szkoły podstawowej artysta nie ujawnił swego talentu. Wręcz przeciwnie. - Nie brał udziału w żadnych akademiach, z muzyki też nie był prymusem. Za to był bardzo ambitny i uparcie dążył do wyznaczonego celu - wspomina Roman Pietruszka, kolega ze szkoły (SP nr 32).

Po ukończeniu III LO im. S. Batorego w Chorzowie Jan Maria Dyga wyjechał do Warszawy i Łodzi, gdzie zdobył gruntowne wykształcenie muzyczne i rozległą wiedzę na temat różnorodnych form - zapoznał się z piosenką ludową i kabaretową, pieśnią wojskową i sakralną, arią operową czy operetkową. I chociaż występował w kabarecie u boku W. Młynarskiego, w Zielonej Górze śpiewał z Alicją Majewską, a w Bydgoszczy kreował pierwsze liczące się partie i role sceniczne, to jednak po wielu latach nieobecności powrócił na Śląsk. - To są moje strony rodzinne, korzenie, z których wyrosłem. W Łodzi otrzymałem bardzo kuszącą propozycję, ale sprawy rodzinne zmusiły mnie do powrotu - wyjaśnia artysta.
Po okresie podróży krajowych i zagranicznych Jan Maria Dyga przez 16 lat występował na scenie Operetki Śląskiej. Swoją teatralną pasję rozwijał w zabrzańskim Teatrze Nowym. Jest też pierwszym polskim śpiewakiem, który po holendersku i niemiecku zaśpiewał "Ojcze nasz" Mirosława Bliwerta.

Pomimo tego, że jest tak znanym człowiekiem, nie zapomniał o swoich przyjaciołach ze szkolnej ławy. - Janek zawsze był pomocny, życzliwy. Nie zaniechał też kontaktów z dawnymi znajomymi. Ostatnio nawet odwiedził mnie w domu, chociaż mieszkam w Żorach - opowiada Leokadia Kuczmik (kiedyś Komandzik), koleżanka ze szkoły podstawowej. Za taką życzliwość ludzie odpłacają mu tym samym. Magiera, syn znanego hajduckiego wytwórcy wędlin, gdy dowiedział się o benefisie, specjalnie przyleciał samolotem z Niemiec.
Klasa Jana Marii Dygi spotyka się zresztą nie tylko w trakcie takich uroczystości. - Po ukończeniu szkoły długo nie widziałem się z Jankiem. Spotkałem go dopiero w Lądku. Potem w swojej dawnej szkole (SP 32) urządziliśmy spotkanie klasowe, w 45 rocznicę ukończenia szkoły. To było dla nas duże przeżycie. Nie tylko spotkaliśmy kolegów z dawnych lat, mogliśmy także usiąść w tych samych ławkach! Wówczas pojawił się także nasz nauczyciel matematyki. Z czasem nasze spotkania stały się tradycją. Każdego roku, w chorzowskim Kasynie, spotykamy się przy wspólnym stole.
Rozmawiamy, śpiewamy, wspominamy - wyjaśnia Eugeniusz Wieczorek, absolwent SP nr 32. W drugiej części programu znalazły się melodie operetkowo-musicalowe, wykonane przez Grażynę Jędrzejewską, Jolantę Kremer, Danutę Widuch. Dużą owację publiczności wzbudziły też baletowe popisy Bernadety Maćkowiak-Pajdzik i Grzegorza Pajdzika. Muzyczną oprawę tworzyła Raciborska Orkiestra Kameralna po dyrekcją Andrzeja Rosoła, Górniczy Zespół Akordeonowy Stanisława Wodnickiego z Katowic oraz akompaniatorzy: Marek Kałka (fortepian), Andrzej Rosół (fortepian). Całość poprowadził Jan Antoni Lipczyk. W trakcie uroczystości artysta otrzymał liczne listy z życzeniami i gratulacjami, a także srebrną, honorową odznakę Związku Chórów i Orkiestr. Z rąk Romana Liczby odebrał legitymację członka stowarzyszenia Miłośników Chorzowa.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto