Dobrze, że do nas przyjechaliście i z wszystkimi porozmawialiście. Przynajmniej napisaliście jak to było naprawdę. Policjant owszem, zachował się jak najbardziej odpowiedzialnie. Ale to nie on uratował Wiktorię. To nasz Mariusz Guć - podkreśla Krzysztof Galiński, mieszkający przy ul. Jasińskiego 12 w Chorzowie.
Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu to właśnie tutaj o mały włos nie doszło do tragedii. Dagmara Starosta po odebraniu wiadomości, że jej synek Kamilek jest w szpitalu, czym prędzej wybiegła z domu i pozostawiła bez opieki czteroletnią córkę, Wiktoria. Mała zaczęła w pewnej chwili spacerować po parapecie. Poślizgnęła się i omal nie spadła na betonowy chodnik z I piętra. Na pomoc ruszył jej wracający ze służby młodszy aspirant Krzysztof Kałmucki oraz sąsiedzi, w tym Mariusz Guć. Kiedy policjant wyważał drzwi do mieszkania rodziców Wiktorii, dziewczynka upadła... wprost w ramiona pana Mariusza.
- Dobrze, że byłem w tym miejscu i o tym czasie, bo inaczej rzeczywiście mogłoby dojść do tragedii. A tak maluch znowu był bezpieczny i na ziemi - mówi Guć, którego znajomi nazywają Gucio.
Taki przebieg wydarzeń - zgodny z prawdą i potwierdzony przez wszystkich świadków zdarzenia, w tym i samego policjanta - przedstawił tylko DZ.
Obecnie Wiktoria, jak i jej młodszy braciszek mają się dobrze. A rodzice obojga zastrzegają, że już nigdy żadnego z nich nie pozostawią bez opieki. Zaś za uratowanie dziewczynki do końca życia będą wdzięczni Guciowi.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?