Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytomianin chce zdobyć szczyt Kilimandżaro, aby pomóc niepełnosprawnym dzieciom w Afryce. Przeżyły horror

Magdalena Grabowska
Magdalena Grabowska
Krzysztof Drabik chce zdobyć szczyt Kilimandżaro, żonglując, by pomóc niepełnosprawnym dzieciom w Afryce.
Krzysztof Drabik chce zdobyć szczyt Kilimandżaro, żonglując, by pomóc niepełnosprawnym dzieciom w Afryce. Fot Arkadiusz Gola/ mat. prasowe
Gdy rodzą się z autyzmem lub zespołem Downa to dla nich wyrok śmierci. W wieku czterech lub pięciu lat są wywożone na sawannę i pozostawione samym sobie na pastwę losu i dzikich zwierząt. Niektóre afrykańskie plemiona przypalają ich czoła włóczniami i chowają w komórkach, żeby nie mogły brać udział w życiu lokalnej społeczności. Krzysztof Drabik, barman z Bytomia chce to zmienić. Za cel obrał sobie zdobycie szczytu Kilimandżaro...żonglując. W ten sposób ma zebrać pieniądze na budowę nowoczesnego ośrodka, w którym wykluczone, niepełnosprawne dzieci otrzymają fachową pomoc.

Spis treści

Charytatywnie dla wykluczonych dzieci w Afryce

W 2019 roku, bytomianin po raz pierwszy zaangażował się w charytatywny bieg w Kenii, gdzie przebiegł 74 km żonglując. Zebrał wtedy pieniądze na rzecz kenijskiej Fundacji Help Furaha zaangażowanej w pomoc afrykańskim dzieciom z porażeniem mózgowym, autyzmem i zespołem Downa. Póxniej razem z wolontariuszami zaczął jeździć do afrykańskich wiosek.

- Przebywając tam można nabrać dystansu do otaczającej na rzeczywistości - przyznaje Krzysztof Drabik inicjator akcji Kilimanjaro Help Furaha 2023.

Gdy poznał przerażające historie niepełnosprawnych dzieci, zaczął działać.

- Człowiek nie pomoże całemu światu. Jesteśmy teraz w Polsce, w Bytomiu, i ktoś by pomyślał, że obok nas jest dużo cierpienia i ludzkich tragedii, gdzie możemy oddać swoje serce w jakieś inne miejsce. Tam nie bez powodu mi ono zabiło... - dodał.

"Narodziny chorego dziecka to klątwa. Porzucane są na sawannie na pewną śmierć"

Dzieci z porażeniem mózgowym, z autyzmem i zespołem Downa, będące na afrykańskim lądzie, są całkowicie odrzucane przez tutejsze społeczeństwo. Zwykle mają od czterech do pięciu lat. - Nie mówię o wszystkich rodzinach, ale są plemiona, dla których te dziecko jest niepotrzebne. Sam osobiście widziałem to na włąsne oczy... - zaczyna opowiadać.

- Dzieci są chowane w komórkach przed innymi ludźmi. Czasem są im przypalane włóczniami czy kijami czoła. To jest drastyczne - wyjaśnia. - Narodziny chorego dziecka niektóre plemiona traktują jak klątwę, zły omen, dlatego dzieci z niepełnosprawnościami są zabijane. Porzucane na sawannie, na pewną śmierć, na pastwę losu i dzikich zwierząt - dodaje.

Co dzieje się z dziećmi potem? - Nie chcielibyśmy widzieć sytuacji, które dzieją się później. Nie chcę o tym rozmawiać, nawet przez myśl nie chce mi to przejść... Można sobie wyobrazić. To są koszmarne rzeczy, które się tam wydarzają w dzisiejszych czasach - mówi Krzysztof Drabik.

Afrykańskie matki niosą swoje niepełnosprawne dzieci pieszo do ośrodków rehabilitacji nawet przez 8 godzin

Fundacja Help Furaha na tę chwilę przyjmuje na terapię ok. 300 niepełnosprawnych dzieci. - Zaczęliśmy od czwórki pięć lat temu. Mamy dwa małe ośrodki, typowe jak na afrykańskie warunki. (m.in. w Meru - przyp. red.). Te rehabilitacje są krótkie, czasem bolesne dla dziecka - opowiada.

Samo istnienie ośrodka to jedno. Dziecko musi w jakiś sposób zostać tam przetransportowane, co jest dużym problemem dla afrykańskiej społeczności. Opieka nad dziećmi spoczywa na barkach matek, które muszą nieść swoje pociechy na rękach, często pokonując wiele kilometrów pieszo.

- To jest niesamowite, że mamy niosąc te dzieci, niosą je czasem osiem godzin w jedną i drugą stronę - 15 km w dwie strony, żeby wyrehabilitować swoje dziecko. Często babcia niesie takie dziecko, osoba w wieku 60 lat dźwiga "żywy plecak". 30 kilogramowe dziecko z porażeniem czy autyzmem przez 15 km. Widziałem to na swoje oczy. Nie chciało mi się wierzyć, oglądając z bliska ten zapał, żeby te dziecko móc przyprowadzić - opowiada Krzysztof Drabik.

Potrzebujących jest wiele. Wolontariusze starają się dojeżdżać do plemion, żeby ratować dzieci.

- Byłem w plemionach, gdzie dzieci mają porażenie mózgowe i autyzm. Byłem również w plemionach, gdzie nie dojeżdża się do takich wiosek. Widzieliśmy parę takich domostw. Ciężko mówić "domostw", to jest parę namiotów z drewna, z paru gałęzi i tam żyje przykładowo 30/40 dzieci - wyjaśnia. - My te dzieci przytulamy do siebie. Chcemy pokazywać społeczeństwu, że to dziecko jest chore, ma pewne schorzenie, ale z tym dzieckiem można funkcjonować i żyć. Przecież w Europie, nawet na świecie, dużo dzieci z autyzmem, z Downem są po prostu geniuszami. Świetne projekty robią na całym świecie i to, że to jest trzeci świat, to nie znaczy, żeby te rodziny mogły takie dziecko wywieźć i zostawić na sawannie.

Fundacja Help Furaha chce wybudować nowoczesny ośrodek, aby móc uratować więcej dzieci

Ośrodek, który zajmuje się wykluczonymi dziećmi z niepełnosprawnościami chce wybudować nowoczesną placówkę, w której będą mogły otrzymać fachową pomoc. W Fundacji Help Furaha na tę chwilę rehabilitację afrykańskich dzieci przeprowadza dziesięć osób. W nowoczesnym budynku terapię zajęciową ma prowadzić 30-40 osób. Jest już teren oraz projekt obiektu.

- Mamy już kupioną ziemię i studnię głębinową zrobioną na 195 metrów oraz zbiornik retencyjny na 3 tys. litrów, gdzie lokalni ludzie mogą brać również wodę. Hodujemy tam różne rzeczy typu cebula, arbuzy. Dwuhektarowa powierzchnia. Niesamowite jest to, że nasze logo powstało wcześniej niż zakupiony teren. Dlaczego to mówię? Na naszym terenie dwuhektarowym jest jedyne drzewo, które mamy w logotypie - akacja afykańska.

Tak ma wyglądać nowoczesny ośrodek Fundacji Help Furaha, w którym niepełnosprawne dzieci otrzymają fachową pomoc.
Tak ma wyglądać nowoczesny ośrodek Fundacji Help Furaha, w którym niepełnosprawne dzieci otrzymają fachową pomoc. Fot Arkadiusz Gola/ mat. prasowe

5 dni żonglerki do samego szczytu Kilimandżaro, aby zebrać pieniądze na budowę nowego ośrodka

Krzysztof Drabik wejdzie na szczyt Kilimndżaro żonglując. Chce pobić rekord Guinnessa i zebrać pieniądze na budowę nowego środka Help Furaha.

- Jeśli uda nam się zebrać 589 tys. 500 zł, czyli dokładnie tyle, ile mierzy Kilimandżaro, jeszcze w tym roku rozpoczniemy budowę ośrodka. To mój cel, który chcę osiągnąć. Wyruszam 10 lipca i będę próbował żonglować na pełnym dystansie, od bram parku do szczytu. Jest to jak dotąd największe wyzwanie w moim życiu - mówi Krzysztof Drabik.

Do wspinaczki na Kilimandżaro przygotowywał się trenując na bytomskich hałdach.

- Nie ma zagrożeń technicznych, ale jest zagrożenie wysokościowe, bo to prawie 6 tysięcy metrów, ale dam radę. W końcu trenowałem na naszych, szombierskich hałdach – śmieje się Krzysztof Drabik.

Zdobycie szczytu planuje na 15 lipca. - Wiadomo, że to jest szczyt mocno komercyjny jeśli chodzi o wyprawy na dach Afryki, natomiast będzie on niekonwencjonalny i pierwszy taki w historii. Z tego co wiem nikt nie podjął się próby żonglowania na dach Afryki. To nie jest dla mnie motywacją, raczej cel będzie mi przyświecał na każdym kroku i każdym metrze - wyjaśnia.

Krzysztof Drabik przygotowywał się do zdobycia szczytu Kilimandżaro, trenując na bytomskich hałdach.
Krzysztof Drabik przygotowywał się do zdobycia szczytu Kilimandżaro, trenując na bytomskich hałdach. Fot Arkadiusz Gola/ mat. prasowe

Na Krzysztofa Drabika czeka pięć dni żonglerki i ok. 200 przerzutów. - Przewyższenie będzie od 1800 do 5895 metrów, czyli 4 tys. metrów. Trasa do Kilimandżaro jest typową górą, gdzie u podstawy z jednej i drugiej strony ma naprawdę kilkanaście mocnych kilometrów. To jest bardzo rozległa góra. Natomiast w jedną i drugą stronę nie będę żonglował tylko chcę żonglować do szczytu. Myślę, że to będzie granica łącznie 40-50 km - dodaje.

Akcję można wspierać na stronie zrzutka.pl. Zbiórka ruszyła w czerwcu 2023 roku. Na budowę nowego ośrodka potrzebnych jest co najmniej 589 tysięcy złotych - tyle, ile mierzy Kilimandżaro. Stąd pomysł zdobycia szczytu, żonglując butelkami, które będzie zaliczone jako rekord Guinessa.

- Rekord skupia uwagę ludzi czy komuś się uda, czy komuś się nie uda. Chcę przede wszystkim skupić uwagę, żeby rozpocząć budowę tego centrum. To będzie pierwsze i największe centrum rehabilitacyjne, najbardziej nowoczesne. Tak nowoczesne, że jak pokazujemy projekty, to pytają się nas, dlaczego takie nowoczesne w Afryce. Odpowiadamy: "a dlaczego nie? Dlaczego mają mieć gorzej od nas? Dlaczego mają żyć w takim ubóstwie?".

Nie przeocz

Zobacz także

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto