W najbliższą środę, na stadionie Ruchu Chorzów, odbędzie się wielki benefis Krzysztofa Warzychy. Mistrzowska drużyna Ruchu z 1989 roku, w której grał popularny Gucio, zmierzy się z zespołem Panathinaikosu Ateny z 1996 roku. Mecz ten będzie okazją do pięknych wspomnień. Rzeczywiście, kibicom „niebieskich” zostały wyłącznie dobre wspomnienia...
Król honorowym obywatelem
W specjamym wywiadzie dla DZKrzysztof Warzycha podsumowuje swoją piłkarską karierę.
Otrzyma pan dzisiaj tytuł honorowego obywatela Chorzowa. Dotychczas tylko cztery osoby — Gerarda Cieślika, Jerzego Buzka, Damiana Zimonia i Floriana Lesika wyróżniono w mieście w ten sposób. Jak Krzysztof Warzycha zareagował na przyznanie mu tego lauru?
Bardzo się ucieszyłem, bo otrzymać taki tytuł to dla mnie wielki zaszczyt. Władze miasta sprawiły mi wspaniałą niespodziankę z okazji mojego benefisu i serdecznie za to dziękuję prezydentowi Chorzowa oraz radnym Rady Miejskiej. To miłe, że wciąż tutaj o mnie pamiętają, mimo że od 15 lat mieszkam nie tylko daleko od Chorzowa, ale w ogóle z dala od Polski.
Grał pan w pierwszej drużynie Ruchu przez 9 sezonów, ale kibice pamiętają głównie ten, w którym "niebiescy"sięgnęli po swój ostatni tytuł mistrza Polski. W czym tkwiła siła chorzowskiego zespołu w sezonie 1988/89?
Najważniejsze było to, że po spadku do II ligi udało się utrzymać skład drużyny. W cuglach awansowaliśmy do ekstraklasy i potem niejako z marszu sięgnęli po tytuł. Był to chyba jedyny taki przypadek w dziejach polskiej piłki, aby beniaminek został mistrzem kraju.
Przerwaliście wówczas hegemonię Górnika, który wcześniej cztery razy pod rząd sięgał po mistrzowską koronę.
Pamiętam, że pokonaliśmy w tych rozgrywkach zabrzan dwukrotnie. U siebie wygraliśmy 2:0, natomiast na wyjeździe zwyciężyliśmy z naszpikowanym reprezentantami kraju Górnikiem 2:1 i właśnie ten mecz zadecydował o naszym triumfie w końcowej klasyfikacji, a ja miałem tę satysfakcję, że w obu derbowych spotkaniach strzelałem zabrzanom gole.
Bramki strzelał pan w tym sezonie nie tylko Górnikowi. W sumie zdobył ich pan aż 24 i został królem strzelców ekstraklasy. To była połowa strzeleckiego dorobku Ruchu.
Ten laur sprawił mi wiele radości, ale zawsze podkreślam, że futbol jest grą zespołową i najważniejszy był sukces drużyny. Kolegom mogę tylko podziękować, że właśnie do mnie adresowali te ostatnie podania, a ja starałem się wykorzystać wypracowane przez nich sytuacje podbramkowe.
W pierwszej trójce na mecie sezonu były wówczas Ruch, GKS Katowice i Górnik, a śląska piłka nie miała sobie równych w kraju. Co się stało, że od tej pory żaden zespół z naszego regionu nie może zdobyć mistrzowskiej korony?
Zlikwidowano kopalnie czy huty, które wcześniej opiekowały się klubami i w tej chwili nie ma na Śląsku pieniędzy na wielką piłkę. Drużyny z naszego regionu, które zostały w ekstraklasie bronią się przed spadkiem. Ruch gra w II lidze, a takie zespoły jak ROW Rybnik, GKS Tychy czy Szombierki Bytom tułają się jeszcze niżej.
Pańska gra została zauważona w Grecji i po rundzie jesiennej 1989 r. wyjechał pan do Panathinaikosu. Jak się okazało był to chyba przysłowiowy strzał w dziesiątkę?
Wcześniej miałem inne oferty z zachodu, ale prezes Ruchu zawsze odpowiadał, że Warzycha nie jest na sprzedaż. Tym razem jednak władze klubu zgodziły się na mój transfer od Aten. Wyjechałem w idealnym dla siebie momencie i trafiłem do drużyny, w której mogłem jeszcze rozwinąć swój talent.
Lista trofeów, po które sięgnął pan w Grecji jest bardzo długa. Co Krzysztof Warzycha najbardziej ceni z tych laurów?
Pięciokrotnie zdobywałem mistrzostwo Grecji i tyle samo razy sięgałem z Panathinaikosem po puchar kraju. Za największy sukces uważam jednak awans do półfinału Ligi Mistrzów w sezonie 1995/96 i właśnie ta drużyna przejedzie w środę do Chorzowa na mój benefis. Trafiliśmy wówczas na Ajax, który bronił Pucharu Europy wywalczonego rok wcześniej i miał jeden z najmocniejszych zespołów w swojej historii. W Amsterdamie wygraliśmy 1:0 po moim golu, ale w rewanżu zagraliśmy osłabieni brakiem kilku czołowych zawodników i przegrywając 0:3 odpadliśmy z rywalizacji. Szkoda, bo awans do finału był na wyciągnięcie ręki.
Nie wspomniał pan o indywidualnych osiągnięciach, a przecież ich też nie brakuje w pana dorobku. Trzykrotnie zostawał pan królem strzelców ligi greckiej, 244 gole zdobyte do dziś są rekordem Panathinaikosu, a 65 spotkań w europejskich pucharach długo były rekordem Polski, który dopiero niedawno pobił Jerzy Dudek.
Tych sukcesów indywidualnych rzeczywiście trochę się nazbierało, ale do pełni szczęścia zabrakło mi udziału w dużej imprezie takiej jak mistrzostwa świata czy Europy w barwach reprezentacji Polski.
No właśnie 50 reprezentacyjnych występów "Gucia" robi wrażenie, ale liczba zdobytych goli — 9 już znacznie mniej. Czemu w kadrze nigdy nie grał pan tak dobrze jak w Ruchu czy Panathinaikosie?
W obu klubach zawsze byłem ustawiany na szpicy i grałem jako napastnik, natomiast w reprezentacji trenerzy często wystawiali mnie na lewej bądź prawej pomocy, co nie było dla mnie najlepszą pozycją na boisku. W moich czasach mieliśmy zresztą w kadrze sporo indywidualności, ale jakoś nigdy nie tworzyły one dobrego zespołu i może stąd brak było sukcesów drużyny narodowej przez całe lata dziewięćdziesiąte.
Swoją przyszłość wiąże pan z Grecją czy Polską?
Raczej z Grecją. Prowadzę w Atenach szkółkę piłkarską dla chłopców w wieku 6-16 lat, a zaraz na początku czerwca jadę na dwutygodniowy kurs trenerski na wyspę Rodos, który da mi uprawnienia szkoleniowca. Syn również idzie w moje ślady i zaczyna zawodowo grać w piłkę. W nowym sezonie będzie występował w greckiej czwartej lidze, ale może z czasem przeskoczy do wyższej klasy rozgrywkowej.
„Gucio” i jego drużyna szesnaście lat później
To była ekipa! Po roku gry w II lidze, wrócili do ekstraklasy i wywalczyli mistrzostwo Polski. Większość z nich wystąpi w środę na meczu benefisowym Krzysztofa Warzychy.
Prowadzi zajęcia chłopców z rocznika 1994 i młodszych w AKS Chorzowiance. Popularny „Wiluś” po grze w Ruchu trafił na pięć sezonów do Grecji do Athinaikosu. Grał też w Grunwaldzie Halemba, Szombierkach Bytom, Orle Mokre. Prowadził drużynę rezerw „niebieskich”.
Pracuje w zabrzańskiej firmie handlowej. Karierę przerwały kłopoty z kolanami. Grał też w Odrze Wodzisław (II liga), Ruchu Radzionków (III liga), Inkomie Pszczyna i IV lidze niemieckiej.
Mieszka w Niemczech, pracuje w firmie związanej z dekoracją wnętrz. Po grze w Ruchu, zaliczył jeszcze epizody w Polonii Bytom i AKS Mikołów.
Zastąpił Jerzego Wyrobka na ławce trenerskiej Ruchu i próbuje uratować „niebieskich” przed spadkiem do III ligi. Grał w Sokole Tychy, Polonii/Szombierkach Bytom, Pogoni Szczecin i Arce Gdynia. Skończył AWF Katowice, był trenerem Rozwoju Katowice i asystentem Wyrobka.
Jest drugim trenerem w Amice Wronki, zresztą w Ruchu, po skończeniu AWF też pełnił taką rolę. Był asystentem trenera w Górniku Zabrze, Polonii Bytom i Wiśle Kraków. Jako pierwszy prowadził Polonię Warszawa i Górnik.
Pełni funkcję dyrektora sportowego w Ruchu. Jest też dyrektorem OSiR-u „Skałka” w Świętochłowicach. Oprócz „niebieskich” reprezentował też barwy Zagłębia Sosnowiec, Szombierek Bytom, FC Krems (II liga w Austrii), Stali Stalowa Wola, Szombierek Bytom, Sportfreunde Eisbachthaler (Niemcy). Grę w piłkę przerwały problemy z ręką.
Gra do tej pory w ekstraklasie, w Wiśle Płock. Był w zespole Janusza Wójcika, który w igrzyskach olimpijskich w Barcelonie zdobył srebro. Oprócz Ruchu ma też mistrzostwo w Widzewie, grał w Pogoni Szczecin, Amice Wronki. Absolwent AWF Katowice.
Niedawno stracił posadę trenera w Polonii Bytom. Do Ruchu trafił jako mistrz Polski w Lechu Poznań i Król Strzelców ekstraklasy w Szombierkach Bytom. Kontuzje nie dały mu rozwinąć skrzydeł w Chorzowie. Grał też we Francji (Sedan) i Belgii (St. Trond, Tournaisienne) oraz w Wawelu Wirek, Rymerze Niedobczyce. W roli trenera w Rymerze, Wawelu, drugiej drużynie Ruchu, Janinie Libiąż, KS Myszków, Grunwaldzie Halemba.
Adiunkt w Katedrze Nauki o Materiałach Wydziału Inżynierii Materiałowej i Metalurgii Politechniki Śląskiej. Jak wspomina Ryszard Kołodziejczyk, Andrzej zagrał w sezonie 1988/89 tylko w meczu przeciw Śląskowi Wrocław (3:0).
Jeszcze rok temu bronił Ruch przed spadkiem do III ligi w barażu ze Stalą Rzeszów. Dziś szkoleniowiec bramkarzy.
d PIOTR LECH (bramkarz, 37)
Gra w Górniku Zabrze, zaliczył też GKS Katowice, bronił krótko w Zagłębiu Lubin. W „niebieskich” występował prawie 10 lat.
Kierownik obecnej drużyny i drugi trener. Po Ruchu trafił do Wawelu Kraków (II liga). Miał złamaną nogę w dwóch miejscach. Grał jeszcze potem w USA w drużynie polonijnej Vistula Garfield. Pracował jako trener w Stadionie Śląskim i Rozwoju Katowice.
Mieszka w Niemczech, nieopodal granicy ze Szwajcarią. Po Ruchu trafił do szwajcarskiego SV Schffhausen. Jego córka gra w tenisa w niemieckim klubie TC BW Villingen. Największy showmen mistrzowskiej drużyny zapowiada, że znów będzie się działo na boisku...
Mieszka teraz w Stanach Zjednoczonych, ale ma dom w Spytkowicach, koło Oświęcimia. Po Ruchu grał w Niemczech – Wuppertaler SV. Potem jeszcze w Górniku Brzeszcze i Pasjonacie Dankowice.
Jeszcze grający (choć już rzadko) trener drużyny – Unii Ząbkowice. Ma sporą listę zaliczonych klubów: AKS Chorzów, Śląsk Wrocław, Halmstad (Szwecja), Penafiel (Portugalia), GKS Katowice, Górnik Lędziny, Sokół Tychy, LKS Stara Wieś, Kalwarianka, LZS Miedźna, Orzeł Mokre.
Pomaga prowadzić seniorów Śląska Świętochłowice, jest trenerem chłopców z rocznika 1995 i młodszych. Oprócz Ruchu występował w Stomilu Olsztyn, Sokole Tychy, GKS Bełchatów (grający asystent trenera) i grający trener w Świętochłowicach.
Zostały mu jeszcze... 4 lata pracy w kopalni do emerytury. (jest pomiarowcem w Kopalni „Budryk” w Ornontowicach). Mieszka w Knurowie, nadal imponuje sylwetką (zapora nie do przejścia). Po Ruchu grał w Niemczech (Rot Weiss Luedenscheid) oraz Concordii, tam był też trenerem. Jako szkoleniowiec również w Gwarku Ornontowice, Piaście Leszczyny, Górniku Czerwionka.
Mieszka w Atenach, ma tam dom, restaurację. Prowadzi w Panathinaikosie szkółkę piłkarską. Właśnie do tego klubu trafił z Ruchu w grudniu 1989 roku.
Trener GKS Tychy. Zakończył karierę po zdobyciu z Ruchem czwartego tytułu mistrzowskiego. Był też szkoleniowcem „niebieskich”, Górnika Lędziny, Polonii/Szombierek, Sokoła Tychy, Ceramedu Bielsko-Biała i... reprezentacji kobiet. Jest absolwentem AWF w Katowicach.
Mieszka w USA. Wyjechał tam w 1989 roku, grał w klubach polonijnych. „Kawka” ma dziś wieczorem przylecieć do Polski.
Wiadomo, że w środowym spotkaniu zabraknie przebywającego w USA Mieczysława Szewczyka. Powołanie otrzymał Mirosław Jaworski, który w sezonie mistrzowskim Ruchu w ramach służby wojskowej występował w Śląsku Wrocław.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?