Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anita Włodarczyk pierwszy raz na Śląsku?

Patryk Trybulec
Fot. Arkadiusz Gola
Rozmowa z Anitą Włodarczyk, mistrzynią i rekordzistką świata w rzucie młotem

Udział w chorzowskim mityngu to pani pierwszy występ na Śląsku?

Tak. Nie miałam okazji wcześniej tu startować. Z powodu kontuzji nie wzięłam udziału w lipcowych mistrzostwach Polski, które odbyły się w Bielsku-Białej. Myślę, że mój start tutaj, był dla mnie nowym doświadczeniem.

Czy uważała pani, że młot nie poleciał tak daleko jak zazwyczaj, przez nasze "gęste" powietrze?

Chyba nie (śmiech). Bardziej chodzi mi o kontakt z młodymi zawodniczkami, które dopiero zaczynają swoją przygodę z młotem.

Pytały panią co zrobić, by osiągnąć taki sukces jak Anita Włodarczyk?

Takie pytanie nie padło, ale gdyby je zadano, to odpowiedziałabym, że najważniejsza jest ciężka praca i wytrwałość. To klucz do mojego sukcesu.

Jak zaczęła się pani przygoda z młotem?

Od rzucania dyskiem. Ale w moim klubie większość zawodników miotała młotem, więc ja też postanowiłam spróbować sił w tej konkurencji.

I co było potem?

Potem zaczęłam się bawić młotem ma małych mityngach i okazało się, że odnoszę w tej rywalizacji sukcesy.

Romans z młotem zaowocował mistrzostwem i rekordem świata. Jest pani już spełnioną zawodniczką?

Chciałabym, żeby ten - jak pan to określił - romans, potrwał jeszcze kilka lat. Marzeniem każdego sportowca jest medal na olimpiadzie. W 2008 r. w Pekinie zajęłam szóste miejsce i tym wynikiem zrealizowałam swój ówczesny cel. Teraz mam nadzieję, że za dwa lata, na igrzyskach w Londynie powalczę o medal.

Niektórzy mówią, że rzut młotem to dyscyplina raczej dla mężczyzn.

Jeszcze do niedawna tak było. Po raz pierwszy kobiety wystartowały w tej dyscyplinie na igrzyskach w Sydney. Od tamtego czasu dyscyplina w kobiecym wydaniu ciągle się rozwija. Można zauważyć poprawę wyników.

Lubi pani przecierać szlaki? Zanim zajęła się pani lekkoatletyką, uprawiała pani pewną dyscyplinę, jako jedyna kobieta w Polsce.

Tak. Kiedyś jeździłam w zawodach speedrowerowych. To są wyścigi rowerowe wzorowane na żużlu. To bardzo fajna, widowiskowa dyscyplina. Przyjeżdżaliśmy nawet na zawody do Rybnika i Świętochłowic.

Czyli jednak rywalizowała pani na Śląsku.

I nawet miałam tutaj niebezpieczny wypadek. Pamiętam, że kibice bardzo ciepło mnie wtedy potraktowali i wygwizdali sprawcę kolizji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto