Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Zabrzu jest ok. 270 rodzin zastępczych

Maria Olecha
Beata i Jan Horzelowie są rodziną zastępczą od sześciu lat. W ich domu mieszka teraz ośmioro dzieci
Beata i Jan Horzelowie są rodziną zastępczą od sześciu lat. W ich domu mieszka teraz ośmioro dzieci Fot. Maria Olecha
W Zabrzu jest ok. 270 rodzin zastępczych, z czego 60 to rodziny niespokrewnione. Dzięki zaangażowaniu pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie nowy dom znalazło w naszym mieście już ponad 400 dzieci. Potrzeby są jednak duże. O kochającej rodzinie marzy jeszcze ponad 40 maluchów. Każdy, kto chciałby stworzyć dom zastępczy, może liczyć na pomoc MOPR-u

Kiedy wchodzi się do domu Beaty i Jana Horzelów od progu słychać gwar i śmiech dzieci. Najmłodsze bawią się, rysują, starsze odrabiają lekcje. Pani Beata przygotowuje kolację. To nie lada wyzwanie, bowiem musi przygotować kanapki dla 14 osób!

- Odwiedziła nas córka, Ola, która już z nami nie mieszka - mówi Beata Horzela.

Razem mężem od sześciu lat tworzą rodzinę zastępczą, a od dwóch lat są zawodową rodziną zastępczą. Mają czworo własnych, dorosłych dzieci: Szymona, Kubę, Olę i Agatę. Zaś dla ośmiorga: 17-letniego Damiana, 15-letniej Karoliny, 14-letniej Patrycji, 13-letniej Moniki, 13-letniego Remika, 6-letniej Dominiki, 3-letniego Damianka i 2-letniej Nadii są rodziną zastępczą. Nie wyobrażają sobie swojego domu bez gromadki dzieciaków.

- Całe życie pracowaliśmy w bidulu na Helence. Mieszkaliśmy w pobliżu tamtej placówki. Nasze dzieci przyjaźniły się z dziećmi, które trafiały do ośrodka, do pogotowia, przyprowadzały je do naszego domu - opowiadają państwo Horzelowie. - To było dla nas zupełnie naturalne, że spróbujemy pomóc takim dzieciom także jako rodzina zastępcza - dodaje pani Beata.

Początkowo do domu Horzelów trafiła Klaudia, jako druga znalazła dom Karolina, która ma ogromne problemy ze wzrokiem. Cierpi na zanik nerwu wzrokowego.

- Żona zawsze decydowała się wziąć dzieci w najgorszej sytuacji, te najtrudniejsze, często chore, z FAS-em (płodowym zespołem alkoholowym - przyp. red.) - opowiada pan Jan.

- Pomoc takim dzieciom, stworzenie im domu naprawdę nie jest trudne, tylko trzeba dużo cierpliwości, trzeba do tych dzieci dotrzeć. One w życiu dużo złego doświadczyły, były odrzucane przez rówieśników. Mamy bardzo chorą własną córkę, więc wiemy, jak trudno jest takiemu dziecku mimo wsparcia najbliższych, a co dopiero wtedy, kiedy takie dziecko trafia do bidula. Tam ono ginie - opowiada Beata Horzela.

Małżeństwo zawsze tłumaczy dzieciom, które do nich trafiają, że w ich domu zostaną tylko przez jakiś czas. Nawiązują kontakty z biologicznymi rodzicami dzieci. Doskonale wiedzą, że te maluchy jak każde inne chcą mieć tylko swoją mamę i swojego tatę.

Od roku państwo Horzelowie są na emeryturze. Nie zamierzają jednak odpoczywać.

- Co byśmy robili bez naszych dzieciaków? - pyta z uśmiechem Jan Horzela.

Jedną z najstarszych stażem rodzin zastępczych w Zabrzu są Sonia i Gilbert Tomankowie z Rokitnicy. Dom zastępczy dla zabrzańskich dzieci tworzą wraz z córką Kasią już od 10 lat.

- Córka przeczytała ogłoszenie w gazecie o poszukiwanych rodzinach zastępczych. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że spróbujemy. Zgłosiliśmy się na szkolenie w MOPR-ze - opowiada Sonia Tomanek.

Co więcej, w 2003 roku państwo Tomankowie zostali pogotowiem rodzinnym. Oznacza to, że od 7 lat, o każdej porze dnia i nocy są gotowi przyjąć pod swój dach dzieci przywiezione z interwencji. Maluchy zostają u nich do czasu rozstrzygnięcia sytuacji rodzinnej.

Właśnie z pogotowia interwencyjnego do domu państwa Tomanków trafili 4-letni Fabianek 3-letni Sewerynek. Młodszy chłopczyk trafił do rokitnickiej rodziny ponad dwa tygodnie temu. Nie mówił, nie chodził, nie potrafił samodzielnie jeść, pił z butelki.

- Był bardzo zaniedbany, aż serce się krajało. Teraz zaczyna sam łapać zabawki, córka uczy go chodzić, a kiedy po raz pierwszy się zaśmiał to proszę mi wierzyć, że cała nasza rodzina była bardzo szczęśliwa - opowiada pani Sonia.

W sumie przez te 10 lat Tomankowie stworzyli dom ponad 60 dzieciom! Od 9 lat są rodziną zastępczą dla 17-letniej Ani.

A co jest największą nagrodą za trud, opiekę i miłość okazaną maluchom? Horzelowie i Tomankowie zgodnie twierdzą, że wystarcza im uśmiech dzieci i świadomość, że mogą im pomóc.

- Pomoc dzieciom daje bardzo wiele radości i satysfakcji, a największą nagrodą jest to, że widzimy, jak dzieci się zmieniają i rozwijają, gdy dostaną szansę, aby żyć w normalnej, kochającej się rodzinie - mówi Sonia Tomanek.

Takich rodzin zastępczych, jakie stworzyli państwo Horzelowie czy Tomankowie jest w Zabrzu ok. 270, z czego ok. 60 to rodziny niespokrewnione. Dzięki ludziom o otwartych sercach nowy dom znalazło już ok. 400 dzieci.

- Kilkadziesiąt dzieci z Zabrza przebywa ponadto w rodzinach zastępczych poza Zabrzem, w sąsiednich miastach - mówi Piotr Kubica, zastępca kierownika zespołu ds. opieki nad dzieckiem i rodziną w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Zabrzu.

Rodziny zastępcze mogą liczyć na pomoc i wsparcie ze strony pracowników MOPR-u. Z powodzeniem funkcjonuje grupa wsparcia dla takich rodzin. Ośrodek organizuje ponadto festyny integracyjne czy konferencje o rodzicielstwie zastępczym.

- Staramy się oprócz szerokich kampanii społecznych promujących domy zastępcze na różne sposoby przekonywać i zachęcać zabrzańskie rodziny do zgłaszania się do nas na szkolenia - podkreśla Piotr Kubica. Kandydaci na rodziców zastępczych muszą jednak spełniać kilka warunków.

- To muszą być obywatele polscy, z własnym źródłem dochodów, niekarani, muszą mieć odpowiednie warunki mieszkaniowe, przy czym nie wymagamy ogromnych domów, chodzi po prostu o to, aby dziecko miało kącik lub pokój do nauki i zabawy. Kolejnym kryterium jest stan zdrowia. Oczywistym jest, że choroby lub zaburzenia psychiczne, alkoholizm i narkomania dyskwalifikują - wylicza Anna Dębicka z MOPR-u.

Piotr Kubica zaznacza, że pracownicy placówki organizują też szkolenia dla rodzin spokrewnionych.

- Odbycia takiego szkolenia wymaga sąd rodzinny, wcześniej nie wyda wyroku o przyznaniu dziecka lub dzieci - mówi Kubica.

Kandydaci uczestniczą w specjalnym szkoleniu. Po jego odbyciu otrzymują zaświadczenie o jego ukończeniu, ale to nie oznacza, że faktycznie rodziną zastępczą zostaną. Polskie prawo wymaga jeszcze bowiem konsultacji z psychologiem. W tej kwestii MOPR współpracuje ze specjalistami z Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Sosnowcu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto