Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Park Róż w Chorzowie tonie w śmieciach

Agnieszka Lis
Po raz czwarty w ramach naszej akcji "Życie po śmieciach" tropimy dzikie wysypiska i bomby ekologiczne w Chorzowie. Zadanie i tym razem nie było trudne.

Niedaleko chorzowskiego Parku Róż znajduje się kolejne dzikie wysypisko. Przy ul. Hajduckiej, tuż obok betonowych płyt kryjących Rawę, rozciąga się długi pas zieleni, na którym zalegające worki pełne śmieci to codzienność. Głównie są to odpady, kartony, butelki i inne opakowania. Jak przyznają okoliczni mieszkańcy, czasami można spotkać osoby, które bez skrępowania wyrzucają tam swoje śmieci. Niestety, Straż Miejska nie jest w stanie ustalić ich tożsamości.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest nieprzysłonięty śmietnik, z którego silny wiatr wydmuchuje śmieci na zewnątrz. Jedyne, co w tej sytuacji mogą zrobić pracownicy Urzędu Miasta, to zlecać częste porządkowanie tego miejsca.

- Wydajemy na to dość duże środki. Szacujemy, że na oczyszczanie tego terenu corocznie wydajemy około 10 tys. złotych - informuje Hanna Pompa-Obońska, naczelnik wydziału usług komunalnych Urzędu Miasta.

Jak widać nielegalne wysypiska, nie dość, że są niebezpieczne dla środowiska, to jeszcze ich uporządkowanie jest kosztowne.

Nie tylko dzikie wysypiska są problemem dla mieszkańców Chorzowa. Także w samym Parku Róż, będącym miejscem rekreacji dla mieszkańców m.in. osiedli Różanka i Klimzowiec, doszło do zanieczyszczenia środowiska naturalnego.

Jednym z ulubionych miejsc osób spacerujących po parku są ławki nad stawem "Mały Leopold". Niestety, od kilku dni relaks nad jego brzegiem nie jest najlepszym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Uniemożliwia go przede wszystkim nieznośny zapach, który wydobywa się z mętnej, żółtozielonej wody, na powierzchni której unoszą się śnięte ryby. Nieliczni spacerowicze narzekają na zapach i wygląd zbiornika.

- Kiedy staw był pokryty lodem nie widać było jaka jest barwa jego wody ani jak śmierdzi. Już od soboty czuć ten fetor - mówi pani Maria, emerytka z Chorzowa, która często przesiaduje nad "Małym Leopoldem".

Jak dowiedzieliśmy się, Urząd Miasta został już poinformowany przez Straż Miejską o zanieczyszczeniu stawu. Jak sądzi Pompa-Obońska, najprawdopodobniej ktoś nielegalnie podłączył ścieki do odpływu deszczowego.

- Usunęliśmy śnięte ryby i padnięte kaczki. Na razie staw został przez nas odsłonięty i chcemy zaobserwować, co się tam faktycznie dzieje. Muszę dodać, że nie jest to pierwsze takie zanieczyszczenie, już kilkakrotnie monitorowaliśmy ten staw - zaznacza Pompa-Obońska. Na razie pobrano próbki wody i oddano je do zbadania. Zanim pracownicy Urzędu Miasta nie wyjaśnią sprawy nielegalnego odpływu, zwolennicy spacerów nad brzegiem stawu powinni zastanowić się nad zmianą trasy.

Wszystkie zgłoszenia znajdziesz na stronie slask.naszemiasto.pl/serwisy/zycieposmieciach. Zgłaszajcie dzikie wysypiska i ekologiczne bomby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto