- Jeśli szef MON dysponował taką wiedzą (o złym stanie sprzętu 36. specpułku - przyp. red.), to zasadne jest pytanie, dlaczego nie doszło do zawieszenia działalności specpułku lub też przekazania jego zadań innym podmiotom - pytał w poniedziałek mecenas Rogalski.
Dalej poszedł Nasz Dziennik, który zasugerował w postawionym pytaniu, że minister Klich zdając sobie sprawę z tego, że samoloty przewożące polskich VIP-ów są niesprawne zrezygnował z lotu tupolewem na uroczystości katyńskie.
- Minister Klich w sposób bezsporny, jednoznaczny, nieulegający żadnej wątpliwości stwierdza, nie przypuszcza, nie snuje dywagacji, ale stwierdza, że 36. SPLT znajduje się w takiej sytuacji, która nie zapewnia bezpieczeństwa lotów konstytucyjnych organów państwa polskiego - mówił w Sejmie Macierewicz. MON twierdzi, że zarzuty te są bezpodstawne. Resort ujawnia cały dokument i mówi, że chodzi o zapewnienie środków transportu, aby organa władzy państwowej mogły bezpiecznie wykonywać swoje ustawowe powinności, ale nie ma w nim mowy o bezpieczeństwie lotów.
- Proszę pamiętać, że wtedy dysponowaliśmy jednym samolotem Tu-154 oraz trzema Jakami 40. To było za mało, bowiem z samolotów korzystają kancelarie prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu. Poza tym maszyny były wykorzystywane również przez ministrów - jak chociażby przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Więc chodziło o to, aby wzmocnić istniejącą flotę - tłumaczy rzecznik prasowy ministra ON Janusz Sejmej. Według MON, stawiane zarzuty jakoby w 36. pułku latały niesprawne samoloty są całkowicie kuriozalne. Tak samo jak sugerowanie, iż to minister Klich odpowiada za degrengoladę w pułku odpowiadającym za lotniczy transport najważniejszych osób w państwie.
- Nie trzeba chyba też mówić, co by się działo, gdyby minister odmówił prezydentowi wykorzystania samolotu - mówią nieoficjalnie anonimowi urzędnicy resortu obrony. To również między innymi dlatego, według Sejmeja, dokument, na który się powołuje mecenas Rogalski i poseł Macierewicz jest interpretowany politycznie.
- Proszę zwrócić uwagę, że w podtytule decyzji nr 40 napisane jest wyraźnie, iż dotyczy on nie bezpieczeństwa, ale zwiększenia możliwości transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie w okresie przejściowym - podkreśla rzecznik MON.
Sam dokument może jednak budzić pewne wątpliwości. Jego pierwszy artykuł mówi bowiem: "Celem zapewnienia właściwego wykonywania przez konstytucyjne organa państwowe przedsięwzięć związanych z realizacją polityki zagranicznej podczas podróży służbowej jak i realizacji zadań przez osoby pełniące te funkcje, zachodzi pilna potrzeba zapewnienia na wysokim poziomie bezpieczeństwa przewozu najważniejszych osób w państwie"- brzmi fragment decyzji.
- Nie ma tutaj mowy o tym, że jest jakiś problem z bezpieczeństwem lotów, jest tylko mowa o tym, że trzeba zagwarantować naszym VIP-om możliwość realizacji ich działań - mówił wczoraj Bogdan Klich i dodał: - Decyzja numer 40 to decyzja wykonująca decyzję z poprzedniego dnia o czasowym pozyskaniu samolotów do naszej floty VIP-owskiej.
- Na samolotach można było latać, ale mam dane z konferencji bezpieczeństwa lotów, gdzie jest napisane, że poziom bezpieczeństwa w siłach zbrojnych jest najniższy od 2005 roku. Bogdan Klich przyczynił się do tego, redukując liczbę godzin przeznaczonych na szkolenia dla pilotów czy ilość paliwa przeznaczoną na loty - powiedział wczoraj w TVN 24 ekspert do spraw lotniczych Tomasz Hypki. Jego zdaniem również, ministrowi Klichowi nie zależało na zakup sprzętu dla specpułku.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?