Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy zaprzestać randek? Aż się kogoś znajdzie!

Grażyna Kuźnik
Arkadiusz Gola
W katowickiej Cafe Europa, na sobotnim dancingu dla osób raczej dojrzałych, panie najchętniej piją drink Kamikadze. Bo trzeba mieć trochę odwagi japońskich pilotów, żeby tu przyjść w pojedynkę. Czarny Rosjanin odpada; od ryzykownych przygód trzymają się z daleka. Panowie, niestety, pomijają koktajle i zaczynają od czystej, dla kurażu. A to znaczy, że od razu tracą szanse, bo z pijanym nie ma rozmowy.

I chociaż mężczyźni siedzą przy barze z kieliszkami, a kobiety przy stolikach ze szklaneczkami, to przychodzi moment, gdy te dwa światy nareszcie się spotykają. Muzyka leci taka, że trzeba wyjść na parkiet.

- No i proszę, znowu to samo - wzdycha Halina Kruszak, od lat zarządzająca lokalem. - Kobiety jak spod igły, a faceci jak się ubrali? Do garnituru jeden włożył białe adidasy i nic dziwnego, że siedzi sam. Innego wyprosiłam, bo włożył bluzę z kapturem, a to eleganckie miejsce. Wielka bieda ze starszymi panami, którzy chcą tańczyć w czapkach, beretach, kaszkietach, kapeluszach, co tam który ma. Mówią, że im zimno w głowę, muszą dbać o zdrowie. A przecież to dancing!

Mimo to w Cafe Europa zawiązała się niejedna miłość zakończona ślubem. Poznają się osoby, które nigdzie indziej nie miałyby okazji się spotkać. Do biura matrymonialnego na pewno by się przecież nie wybrali.

- Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby kobieta przyszła na dancing sama - opowiada pani Halina. - Jeszcze dwadzieścia lat temu odbierałam telefony od pań, czy to wypada. A gdzie siądą, a co inni powiedzą. Wstydziły się. Ja na to, że nie będą żadną sensacją, bo tu przychodzą niemal tylko singelki i świetnie się bawią. Teraz kobiety denerwują się tylko wtedy, gdy przychodzą tu pierwszy raz.

Cztery panie przy stoliku we wnęce zamówiły Kamikadze. Ładne, sporo po czterdziestce. Jedna typ chłopczycy, bez makijażu. Każda była w związku, już nie jest. Jeśli nie są po rozwodzie, to w separacji.

- Trzeba by mieć kupę szczęścia, żeby tu spotkać partnera na życie, ale poszukiwania są fajniejsze niż gdzie indziej - komentuje Bożena, która na co dzień pracuje w handlu.

- Chodzi o to, żeby potańczyć, bo innej okazji na to nie ma - dodaje Lidia. - Ale żadna nie zawiesi się na pierwszym lepszym.

Nawet nie każdemu pozwolą zaprosić się do tańca, a co dopiero pójść z nim na randkę.

- Teraz jak się z kimś umówisz, to on zaraz chce wprowadzić się do twojego mieszkania, jeść z twojej lodówki, korzystać z twojego konta, a on jeszcze pracę rzuci z miłości do ciebie - mówi z przekąsem Ala, apetyczna, okrągła blondynka po czterdziestce. Męża szuka, fakt. Ale jest wybredna. Czasem już po pierwszym spotkaniu poznaje, że z tej mąki chleba nie będzie.

Kawiarnia powoli zapełnia się towarzystwem; starsi panowie w garniturach, młodsi w koszulach i w nerwach, kobiety w grupach, bo tak raźniej. Przyjazna wzajemna obserwacja.

Jaki ma być ten wymarzony?

- Czuły, opiekuńczy, niezadłużony - opisują zgodnie panie na dancingu w Cafe Europa. Reszta zależy od chemii. Jak jej nie ma, to nic nie pomoże.

***

Z Cafe Europa przenosimy się do Chorzowa, na wieczorek dla samotnych. Wśród pań - urzędniczki, hutniczki, kucharki, gospodynie domowe, policjantki. Dwa długie stoły z herbatką i kawą, przy każdym po obu stronach tłoczno. Kobiet więcej niż panów, więc panowie mają się jak pączki w maśle. Jeden żartuje, że najlepsza kobieta zaczyna się trzy razy na "c". Musi być czysto, cycato i cudzo. I wystarczy!

Śmiechu z tego sporo, ale w głębi serca nikt nie bierze wypowiedzianych słów na poważnie. Bo i panowie przychodzący do klubu też myślą o poważnym związku.

- Żenić raczej się nie będę - mówi 86-latek, były hutnik. - Ale znalazłem przyjaciółkę. To bardzo wiele.

Tutaj widać, czarno na białym, która płeć jest słabsza. Wdów nie brakuje, a wdowców jak na lekarstwo. Ale Stasia znalazła sobie męża. Gdy została wdową po 35 latach małżeństwa, była pewna, że tak już zostanie. No bo co tu kryć; ma trochę lat, chorób, nadwagę, niewysoką rentę, swoje nawyki, a i wymagania. A ona przecież już raz dostała od losu dobrego męża.

- Do klubu przyszłam z samotności. Bo ile można grób pucować? Do mężczyzn byłam nieufna, w ogóle nie myślałam, że kogoś znajdę. Bo na co by poleciał? - szczerze pyta pulchna blondynka. Gdyby nie ta decyzja, to by zapomniała o swoich zaletach. 70-letni Tadeusz zauważył ją od razu: blondyneczka, czyściutka, przy kości, wesoła. Pomyślał, że taką kobietę od razu chce się zabrać do domu. Jeszcze trochę się drażnił, zwlekał. Ale niedługo.

- Zadawał pytania o rodzinę. Myślałam, że kręci się koło mnie, bo nie mam dzieci, i to mu pasuje. W tym wieku człowiek nie wierzy przecież w miłość od pierwszego wejrzenia - wspomina Stasia. Dopiero później przekonała się, że może by nawet chciał jej wnuków, bo jest rodzinny. To ona przylgnęła do jego bliskich.

Tadeusz pochował żonę kilka lat temu i zastanawiał się, co dalej. Koledzy, piwko, zakrzątnąć się koło domu, i tak na niczym mijał mu cały dzień. Syn pierwszy zrozumiał, że mężczyzna bez żony zmarnieje jak nic. A przecież z ojca jeszcze kawał chłopa. Tylko gdzie mu znaleźć dobrą kobietę?

- I pomyśleć, że mieszkaliśmy koło siebie, chodziliśmy po tej samej ulicy. I gdyby nie te tańce, to nic byśmy o sobie nie wiedzieli - opowiada Stasia.

Klubowiczki za stołem; rozgadane, do wzięcia. Małgorzata lat 78 z koleżankami, 79-letnią Haliną i 77-letnią Marią, nie wykluczają, że na randkę dałyby się skusić. Bo kiedy skończyć z randkami? Aż się kogoś znajdzie.

- Dziewczyny, co wy? - śmieje się inna. - Mężczyzna tak naprawdę potrzebny jest tylko do dwóch spraw. Kiedy jest awaria w domu i gdy trzeba wieczorem gdzieś wyjść. Innych ważnych powodów nie ma, tak czy nie?

Innego zdania jest 60-letnia Zosia Zagórska, która pięć razy wychodziła za mąż, aż w końcu trafiła na Leszka. Warto było szukać.

- Za młodu pewno bym go przeoczyła. Chciałam, żeby panowie mi imponowali, a on po prostu mnie kocha - wyznaje Zosia, ekonomistka na emeryturze. Ciepła, trochę puszysta, pełna humoru. Jej zdaniem, ludzie powinni szukać miłości do skutku. Ona nie wahała się zrywać nieudanych związków, wierząc, że czeka ją lepsze życie. I poślubiała coraz bardziej atrakcyjnych mężczyzn.

- Nigdy w samotności nie czekałam długo. Zawsze pojawiał się ktoś nowy. Ale tak mimochodem, bo ja zawsze miałam własne pasje. Dawałam im szanse - wyjaśnia. Kiedy Leszek zatrzymał się przy niej samochodem z propozycją podwiezienia, ile kobiet by z niej skorzystało? Ona posłuchała intuicji i wsiadła do auta.

Koleżanki często pytają, czy Zośka ma jakąś receptę na to, jak zaciągnąć mężczyznę do ołtarza? Trzeba dbać o siebie, żeby kobietę przyjemnie było dotknąć. Ale tak naprawdę, to żadnej recepty nie ma. Należy być dobrej myśli i trzymać się zasady, że wczoraj jest historią, jutro tajemnicą, a dzisiaj darem.

Warto wierzyć w dobrą gwiazdę

Dr Renata Rosmus, psycholog z Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach:

Starzenie się w samotności jest trudne. Dobrze, jeżeli uda się przeżyć ten czas z kimś bliskim. Nie wszyscy samotni szukają nowego partnera, niektórzy nie wierzą, że to możliwe. Osoby, które były kiedyś w szczęśliwym związku, są bardziej ufne. Są też ludzie, którzy niezależnie od swoich przeżyć, pozostają wiecznymi optymistami, wierzą w swoją dobrą gwiazdę. To im najłatwiej ułożyć sobie życie na nowo.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto