Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS - Ruch 1-2. Gorące derby Śląska jednak dla chorzowian [ZDJĘCIA]

Jacek Sroka
GKS Katowice - Ruch Chorzów 1:2! Pierwsze od 14 lat derby GKS-u Katowice z Ruchem Chorzów wygrali goście. Gospodarze nie odnieśli więc czwartego ligowego zwycięstwa z rzędu, a Niebiescy zmniejszyli stratę do bezpiecznych miejsc w tabeli Nice I ligi.

Pierwsze od 14 lat derby pomiędzy GKS-em Katowice i Ruchem Chorzów rozpoczął Grzegorz Goncerz, napastnik, który w swojej karierze grał także w barwach gości. Katowiczanie popełnili także pierwszy w tym meczu faul i wykonali pierwszy rzut rożny. Najważniejsze było jednak to, kto zdobędzie pierwszego gola
.
A taki cios zadali i to już w siódmej minucie Niebiescy! W polu karnym z woleja uderzył Vilim Posinković i piłka subtelnym lobem wpadła tuż pod poprzeczką do siatki za plecami źle ustawionego Sebastiana Nowaka. Trybuny eksplodowały wówczas gwizdami, a w kierunku ławki gospodarzy poleciała zgnieciona puszka.

Presja, jaka spoczywała na ekipie Piotra Mandrysza dodatkowo więc wzrosła, spotęgowana o niesprawdzone, ale szeroko kolportowane wieści, jakoby wynik spotkania mógł mieć przełożenie na planowaną na październikowej sesji decyzję radnych o kolejnym i niezbędnym do funkcjonowania dokapitalizowaniu klubu z Bukowej.

Po kilku minutach szoku gospodarze znów przejęli inicjatywę, ale Ruch, wyraźnie skoncentrowany, czekał na swoją szansę w kontrataku. Prostopadłe podania chorzowian za linię obrony GKS-u sprawiały tej formacji wyraźne problemy. Niewiele wynikało także z rzutów rożnych katowiczan, więc Piotr Mandrysz, który po stracie gola usiadł na ławce, miał nad czym myśleć. Tymczasem Juan Ramon Rocha oglądał mecz na stojąco, konsekwentnie przypominając swoim zawodnikom o podwójnym kryciu napastników pozostających na połowie Ruchu.

Argentyńczyk wiedział co mówi, bo właśnie po szybkich przerzutach piłki przez środek boiska GKS zbudował najlepszą akcję, jednak Goncerz w jej ostatniej fazie, gdy znalazł się już oko w oko z Nikołajem Bankowem, zdecydowanie stracił koncept, co z tym dalej zrobić.

Wszyscy katowiczanie stracili natomiast koncept w 38 minucie po kapitalnej akcji rywali. Świetne podanie zaliczył Miłosz Trojak, Mateusz Mączyński dał się bardzo łatwo zwieść Miłoszowi Przybeckiemu, a ten w polu karnym wyłożył piłkę Michałowi Walskiemu i zrobiło się 2:0. Wynik błyskawicznie przełożył się też na atmosferę na trybunach - gospodarze wysłuchali pierwszej poważnej dawki jednoznacznych sformułowań.

Paradoksalnie chwilę później stworzyli sobie znakomitą okazję, gdy Bankow odbił piłkę po strzale Adriana Frańczaka, ale upadający Plizga nie zdołał wbić jej z właściwej strony słupka. To jednak Ruch szedł za ciosem i był bliższy podwyższenia wyniku, ale tym razem Nowak stanął na dosłownej wysokości zadania.

Gwizdek sędziego Dominika Sulikowskiego, który oznaczał przerwę, stał się sygnałem do kolejnych gwizdów oraz skandowania oznajmiającego kto jest, a kto nie jest GieKSą i dosadnego żądania, by piłkarze tego klubu zaczęli grać - nazwijmy to eufemistycznie - lepiej.

Szansę na to piłkarze Mandrysza mieli jednak dostać dopiero w drugiej połowie, na którą - czując nastawienie trybun, a także mając w pamięci określone doświadczenia - zapewne nie do końca mieli ochotę wychodzić. Mandrysz dokonał jednak dwóch zmian: w miejsce Mączyńskiego wszedł Tomasz Foszmańczyk, a Goncerza zastąpił Wojciech Kędziora.

Do dramatycznego wydarzenia doszło w 55 minucie, gdy po zderzeniu głowami Lukas Klemenz padł i sporo wskazywało na to, że stracił świadomość. Po udzieleniu mu pomoc obrońca wrócił jednak na murawę. Do normy wróciła też sytuacja na murawie, czyli GKS biegał i prowadził grę, a Ruch czyhał na to, by go dobić. W 63 minucie piłkę na ratowanie sytuacji miał Foszmańczyk, ale z 10 metrów przerzucił ją ponad poprzeczką, wywołując jęk zawodu kibiców. Po chwili Mandrysz dokonał trzeciej i ostatniej zmiany, gdy Andreja Prokicia zastąpił Armin Cerimagić. Rocha w tym momencie jeszcze wszystkich jokerów trzymał na ławce. Pierwszej roszady dokonał tuż po tym, jak sędzia nie uznał gola dla katowiczan dostrzegając zagranie ręką.

Prawidłową bramkę strzelił dopiero w 74 minucie Cerimagić wykorzystując mimowolną asystę Bojana Markovicia, co wróżyło wielkie emocje w ostatnim kwadransie. Trafienie to stało się też sygnałem do odpalenia na Blaszoku pirotechniki, wiążącej się z kilkuminutową przerwą w grze. Zadymienie wybiło z rytmu ataku gospodarzy i pozwoliło gościom na uporządkowanie szyków i wynik 1:2 nie uległ już zmianie.

Zgodnie z oczekiwaniami przy okazji derbów padł rekord frekwencji na Bukowej, jednak nie było potrzeby, by otwierać sektor zajmowany tradycyjnie przez kibiców gości, a tym razem pusty ze względu na karę dyscyplinarną nałożoną na fanów Niebieskich.

GKS Katowice - Ruch Chorzów 1:2 (0:2)
0:
1 Vilim Posinković (7),
0:2 Michał Walski (38),
1:2 Armin Cerimagić (74)

GKS Katowice Nowak - Frańczak, Klemenz, Midzierski, Mączyński (46. Foszmańczyk) - Skrzecz, Kalinkowski, Zejdler, Plizga, Prokić (65. Cerimagić) - Goncerz (46. Kędziora).

Ruch Chorzów Bankow - Villafane, Kowalczyk, Marković, Hołownia - Trojak (77. Mello), Zawal - Przybecki, Urbańczyk, Walski  (89. Komarnicki) - Posinković (67. Nowak).
Żółte kartki Midzierski - Trojak, Urbańczyk, Walski, Bankow

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Widzów 7.100

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto