Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bolt - kolekcjoner rekordów

Oskar Berezowski, Leszek Jaźwiecki
Bohaterem wczorajszego wieczoru na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce w Berlinie został ponownie Usain Bolt. Jamajczyk już po raz drugi potwierdził, że jest najszybszym człowiekiem świata.

Bohaterem wczorajszego wieczoru na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce w Berlinie został ponownie Usain Bolt. Jamajczyk już po raz drugi potwierdził, że jest najszybszym człowiekiem świata.

Najpierw pobiegł fantastycznie na 100 metrów, poprawiając o 0,11 sekund własny rekord świata (9,58!), a wczoraj nie zostawił cienia złudzeń rywalom w biegu na 200 metrów, przebiegając ten dystans najszybciej na świecie. 19.19! Tak biega chyba człowiek z innej epoki. Bolt poprawił swój rekord, ustanowiony na igrzyskach w Pekinie, ponownie o 0,11 sekundy. Srebrny medal wywalczył Panamczyk Alonso Edward (19,81), zaś brązowy Amerykanin Wallace Spearmon (19,85).

- Jego stać na pokonanie tego dystansu poniżej 19 sekund - twierdzi były rekordzista na 200 metrów Michael Johnson. - Jest teraz w wielkim "gazie" - chwalił Bolta Amerykanin.

Jamajczyk jak przed każdym swoim biegiem był wyluzowany, śpiewał, tańczył, robił różne miny do kamerzystów, którzy nie spuszczali z bohatera wieczoru oka. - W szkolnej sztafecie biegałem 200 metrów w czasie 18,5 sekundy - rzucił od niechcenia jakby już na starcie chciał odebrać swoim rywalom ochotę do walki o złoty medal.

Kiedy sylwetki finalistów znieruchomiały w blokach startowych stadion wstrzymał oddech. Panującą ciszę przerwał strzał startera. Nerwowo nie wytrzymał Francuz David Alerte i po chwili wszyscy ponownie musieli stanąć w swoich blokach. Kolejny strzał i tym razem bezbłędnie. Bolt ruszył niczym samochód z napędem rakietowym i już po kilku metrach miał sporą przewagę. Przed metą wiedział już, że ma nowy, fantastyczny rekord świata, że znowu jest najszybszy. To są mistrzostwa Bolta!

Nie udało się awansować do finału biegu na 110 ppł Arturowi Nodze. Piąty zawodnik ostatnich igrzysk olimpijskich w Pekinie w swoim półfinale zajął czwarte miejsce (13,43) co nie wystarczyło do awansu. Wychowanek Victorii Racibórz sklasyfikowany został ostatecznie na 9. miejscu. Sensacją w tej konkurencji był brak w finałach mistrza olimpijskiego i rekordzisty świata Kubańczyka Dayrona Roblesa. Narzekający już wcześniej na ból nogi biegacz z Kuby po przebiegnięciu kilku metrów upadł na bieżnie i z powodu kontuzji nie ukończył konkurencji.

Tematem, który wczoraj wracał jak bumerang był środowy finał rzutu dyskiem i srebrny medal Piotra Małachowskiego.

- Był szybki. Na jakichś zawodach młodzików, które sędziowałem, widziałem, że choć zadatków na dyskobola nie miał, to kręcił się jak bączek. A że nie miałem wtedy w grupie nikogo w jego wieku, wziąłem go do siebie - wspomina Witold Suski, moment odkrycia w Ciechanowie talentu Piotra.

Zresztą nie tylko jego, bo to on szlifował diament, jakim okazał się Tomasz Majewski. Srebrnego medalistę mistrzostw świata też trzeba było najpierw oczyścić z gliny, żeby w ogóle dostrzec zadatki na kulomiota.

Suski, choć twardy z niego facet, też nie jest ze stali. Nerwy koi najczęściej papierosami. - Wie pan, ja od kieliszka to potrafię się czasem trzymać z daleka, ale jak mnie tak nerwy biorą, to muszę zapalić - nie kryje trener.

W środę palił jednego za drugim. Poszło z 40 papierosów, 10 na stadionie. - Na czterech literach nie mogłem usiedzieć. Cały czas wychodziłem z trybun i wracałem. Po pierwszym rzucie wiedziałem, że będzie medal, ale nie wierzyłem w złoty - nie kryje Suski, który po konkursie wylądował jednak w punkcie medycznym. Ciśnienie skoczyło mu z nerwów do 150/90.

Suski odradzał Piotrowi wyjazd do Berlina. Zawodnik nie trenował z powodu kontuzji palca. - O tu mam zapisane dokładnie: 17 maja zaczęło go boleć i nici z treningu dyskiem. Ja tam byłem zdania, że wicemistrz olimpijski nie powinien jechać i się błaźnić, bo groziło mu ósme miejsce - opowiada trener.

Przepraszać jednak nie ma zamiaru. Gdyby Piotr go posłuchał, to nie mielibyśmy wicemistrza świata. Trener mówi, że uwierzył w sens wyjazdu na ostatnim treningu w Polsce. Małachowski przerzucił boisko treningowe. Wcześniej ćwiczył tylko z tajemniczą kulką.

- Oj tam, od razu tajemniczą. Zwykła, metalowa. Dam ci klucz do pokoju, weźmiesz i sobie porzucasz tą tajemnicą. Radziecka szkoła dysku opierała się częściowo na kulkach - tonuje Piotr.

Nie jest to jednak normalny przyrząd. Specjalnie zamówione dla Suskiego kulki ważą po 2-2,5 kg. Oszczędzają palce podczas treningów, a Małachowski ma podobno delikatne dłonie. Podobno, bo gdy podałem mu rękę, to jakbym witał się z grizzli.

- Ale palce ma krótkie i skórę delikatną, nie raz ją zrywał. To ja wolę mu te kule dawać, a przy kontuzji palca to już w ogóle o dysku nie było mowy - wyjaśnia szkoleniowiec i chwali Piotra za dyscyplinę. W końcu żołnierz.

Twardy szeregowy mówi o sobie, że jest wyluzowany i nie denerwuje się na zawodach. No, może czasami. Po kilku nieudanych mityngach trener zmusił go do pracy z psychologiem, bo luzactwo to raczej barwa ochronna. W środę wnerwili go niemieccy kibice: gwizdali, gdy rzucał ostatni raz, próbując odebrać złoto Robertowi Hartingowi. - Jakbym wygrał, to bym im pokazał gest Kozakiewicza. A niechby mi nawet medal odebrali. Nie wszedłbym też na podium, gdyby mnie potraktowali jak Monikę Pyrek. Wyczytali, że jest brązową medalistką. Tak?! To poszedłbym do pokoju i zawiesiłbym sobie atrapę. Też byłoby fajnie - wali prosto z mostu.

Piotr przed startem ułożył już sobie program artystyczny w razie złotego medalu. - Jak Usain Bolt bym przebiegł, tyle że od mety do startu, a potem bym udawał strzelanie z łuku, tylko w odwrotną stronę. No i się nie udało. Teraz będzie trzeba coś innego wymyślać, bo w końcu mistrzem świata zostanę - nie ukrywa.

Mistrzynią świata ma szanse zostać w sobotę Anita Włodarczyk. Liderka światowych rankingów w rzucie młotem w czwartek jak burza przeszła eliminacje. Piorunujący rzut na 74,54 m już w pierwszej próbie potwierdził, że Anita może walczyć nie tylko o złoto, ale też o rekord świata (77,80). Najpoważniejszą rywalką będzie Niemka Betty Heidler, która w pierwszej próbie ustanowiła rekord MŚ (75,27 m).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bolt - kolekcjoner rekordów - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto