Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bogdan Wenta: Nie chcę być mitem

Tomasz Biliński, Dominik Senkowski
Rozmowa z Bogdanem Wentą, trenerem reprezentacji w piłce ręcznej, rozmawiają Tomasz Biliński i Dominik Senkowski

Z sondażu dla "Newsweeka" wynika, że co piąty Polak chciałby być taki jak pan....

Bardzo się obawiam takich stwierdzeń, bo widzę w sobie bardzo dużo wad. Przecież nie ma ludzi doskonałych. Ważne jest, żeby znaleźć dystans do samego siebie. W przeciwnym razie, patrząc na taką ankietę, można pomyśleć: "Popatrz, kim ja jestem, co piąty Polak chce być taki jak ja". A że jest nas prawie 40 milionów, łatwo "odjechać".

Pan w te wyniki nie wierzy?

Nie mogę opierać się na opiniach innych. Jestem, kim jestem. Jak każdy człowiek mam rodzinę i swoje problemy. Niektórzy są zaślepiani takimi statystykami. Dla mnie są to sygnały ostrzegawcze, by za bardzo nie odlecieć. Tak jak w tej piosence R. Kelly "I believe I can fly" o Michaelu Jordanie. To są rzeczy, które trzeba dostrzegać. Jakbym tego nie robił, to panowie by podeszli, a ja bym odpowiedział: "Panowie, tylu Polaków chce być takimi jak ja, a wy zajmujecie mi tutaj czas jakimś wywiadem".

Mógłby pan tak powiedzieć.

Nie o to chodzi. Nie czuję się gwiazdą, ale też nie zawsze jestem w stanie wszystkich uszczęśliwić. Nie mogę na przykład pojechać na inaugurację roku do jakiejś szkoły, która otwiera małą salę. Ludzie często myślą, że - pracując w reprezentacji czy klubie - człowiek przychodzi i nic nie robi. Muszę być na treningu punktualnie, inaczej zapłacę karę, bo taką dyscyplinę wprowadziłem. Więc to nie jest tak, że gdzieś na chwilę przychodzę, a potem tylko sprawdzam, ile pieniędzy mam na koncie.

Wszyscy piłkarze ręczni są takimi twardzielami jak Karol Bielecki?

Myślę, że wielu. Jego historia jest przykładem tragedii, która stała się w ułamku sekundy. W tym ułamku sekundy, gdy krzyk Karola i moment zobaczenia tego płynu z oka powodowały, że przechodziły nam ciarki i nagle się tego wszystkiego przestraszyliśmy. Granice bólu u chłopaków są różne. Ten przypadek jest ekstremalny. Michał Jurecki na mistrzostwach Europy miał złamany nos, a następnego dnia już chciał grać. To dla nas chleb powszedni. Choć proszę nie robić z nas brutali. To sport bardzo kontaktowy, gdzie walka, oczywiście w granicach fair play, musi być. Ale zdarzają się historie, których nie da się przewidzieć. Często słyszy się: "Przypierdziel przeciwnikowi". Ktoś mógłby pomyśleć, że rywala trzeba pobić. A chodzi po prostu o to, by zagrać twardo, ale zgodnie z zasadami.

Czy Bielecki, jeśli będzie w formie, zagra jeszcze w kadrze?

Nawet bez formy. Nie chciałbym, by to tak pusto zabrzmiało, ale my naprawdę nie wątpiliśmy, że Karol wróci do świetnej dyspozycji. Toczyliśmy na ten temat rozmowy następnego dnia po wypadku. Mam nadzieję, że znajdzie tyle sił, by wrócić do druży-ny. Droga dla niego jest otwarta, bo ten chłopak wiele udowodnił. To jego częściowe, w pewnym sensie, inwalidztwo jest siłą dla wszystkich. Skoro on gra, to jak ktoś inny może narzekać na ból mięśniowy? Jeśli Karol podejmie decyzję, by wspierać nas w reprezentacji, to będziemy się cieszyć. Ale musi ją podjąć sam. I każdą zaakceptujemy. Takich jak Karol przecież nie mamy w kraju za wielu. Podobnie zresztą jak braci Lijewskich czy Jureckich.

Historia Bieleckiego dodatkowo wzmocni zespół?

My jako zawodnicy i trenerzy dostrzegamy często wiele innych zwycięstw, podobnych do historii Karola. Czy choćby tajemnice szatni, gdy komuś coś dolegało albo gdy mecz się nie układa i ktoś musi wstrząsnąć zespołem. To są dla mnie prawdziwe zwycięstwa, które powodują, że ja tych chłopaków czasem jeszcze bardziej cenię za to, kim są i jacy są. Dzięki temu tworzy się między nami pewna więź. Oczywiście nie zawsze jest miło. Bywają dni, że nie możemy na siebie patrzeć, ale to normalna, ludzka sytuacja. Jak w rodzinie.

Przyszedł pan do reprezentacji w 2004 r. Mówi się, że zrobił pan drużynę z piłkarzy ręcznych dzięki charyzmie…

… od razu przerwę, bo panowie użyli słowa "zrobił", z czym się nie zgadzam. Zrobiliśmy. To byli chłopcy już częściowo sprawdzeni. Nieraz padają u nas naprawdę ostre słowa i oni potrafią też mi odpowiedzieć. Gdyby ktoś stał z boku, zapytałby: "Co to jest za grupa?". Ostatnio któryś z polityków powiedział, że jak w Polsce zakładano związki zawodowe, to zbyt dużo powstało wokół tego mitów. Myślę, że często sami je tworzymy. Nie chcę być mitem. Jestem trenerem kadry.

A z piłkarzy nożnych też zrobiłby pan drużynę?

To nie mój temat. Takie pytania już dostawałem wiele razy, ale nie chcę na nie odpowiadać. Miałem wprawdzie okazję grać w klubach, gdzie istniała sekcja piłki nożnej. Choćby w Barcelonie, gdzie spotkałem zawodników i widziałem, jak pracują. Poznałem też trenera Johana Cruyffa, gdy wprowadzał swój słynny system. Wiem, jak to było robione, ale też pamiętam, ilu ludzi przy tym pracowało. A wracając do naszego futbolu, to nie wiem, z jakimi problemami boryka się Franciszek Smuda. Dlatego przemilczę ten temat, bo to byłoby nie w porządku wobec trenerów i zawodników. Łatwo jest krytykować, siedząc przed telewizorem. Mnie też się to zdarza. Ale ja im zazdroszczę.

Czego?

Za dwa lata mają mistrzostwa Europy w Polsce, w innych dyscyplinach marzą o czymś takim. Nie mają też presji, że muszą startować w eliminacjach.

Ponoć w młodości chciał pan zostać Kazimierzem Deyną.

Nie, byłem bramkarzem. Mam na trzecie imię Jan, bo podczas bierzmowania chciałem w ten sposób uczcić Jana Tomaszewskiego. Po pamiętnym meczu na Wembley każdy z jego uczestników był naszym idolem. Miałem też okazję poznać zawodników z tych słynnych drużyn Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka czy siatkarzy Huberta Wagnera. To powoduje, że wraca się do swojej młodości i przypomina mi się, jak siedziałem nocami przed telewizorem.

Jest pan twarzą akcji Uniqa Vital Tour, promującej zdrowy tryb życia. Polakom tego brakuje?

(śmiech) Zbyt ekstremalnie podchodzimy do takich akcji. A największym problemem jest zaakceptowanie samego siebie. Bardzo niechętnie przyjmujemy, jak ktoś nam z zewnątrz mówi, czego nam brakuje, nawet jeśli sami to dostrzegamy. Ważne, by każdy mógł sobie znaleźć to, co dla niego dobre. Nawet chodzenie w centrum miasta z kijkami. Nie potrzeba zbyt wiele sprzętu, by cokolwiek uprawiać. Ludzie często słowo "sport" kojarzą z intensywnością. A są formy mniej męczą-ce, gdzie bardziej liczy się wytrwałość. Nawet zwykły spacer to dobra forma spędzenia czasu.

Prowadzi pan zdrowy tryb życia?

20 lat jako zawodnik biegałem po boisku, ale teraz, jak mi ktoś powie: "Idź pobiegaj", to nie brzmi zbyt zachęcająco. Ale po iluś tygodniach czy miesiącach, gdy zobaczymy, że się odkłada tłuszcz, dochodzimy do wniosku: powinienem coś zrobić. Z wiekiem powinniśmy sobie zdawać sprawę, jak ważny jest ruch.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chorzow.naszemiasto.pl Nasze Miasto